Za torami w Bubenči


Dwa posty temu, gdy mówiłam o stacji kolejowej Bubeneč, obiecałam, że będzie o ciekawostce za torami. Kto będzie chciał tam dotrzeć (na własne ryzyko!), ten posłuży się wskazówkami w owym poście i wysiądzie na tym samym przystanku autobusu 131 przy ul. Goethego, po czym podejdzie kawałek do przodu, przejdzie w prawo pod torami i już to ma.


Coś tu pochrzaniłam z pierwszą strzałką, no ale trudno :)
Natomiast czerwoną prostą linią zaznaczyłam swoją trasę. Otóż. To jest ulica Mlýnská.
I chyba jedyny budynek mieszkalny przy tej ulicy.

Gdy stojąc przed nim obejrzymy się do tyłu, zobaczymy wiadukt, pod którym właśnie przeszliśmy i kukający zza niego inny dom.
Powiedziałabym, że ciekawszy od tego, o którym dziś mowa :) Z wyglądu sugeruje przynależność do kolei i tak jest rzeczywiście, bo sprawdziłam.

My jednak wracamy na Młyńską ulicę, bowiem jest tu pozbawiona bramy - brama :) A jak już wspominałam, wolne wejście gdziekolwiek, w tych ciężkich czasach z domofonami, to dla mnie ciasteczko.
Ponieważ nigdy nie wiadomo, co się w takim podwórzu kryje. Może nic ciekawego, a może coś?
Tym bardziej, że w głębi widać jakieś schody.
No to hop do środka! Ahoj przygodo!
I oto po lewej stronie zaraz za bramą otwiera nam się taki widok. Ach ach, pałacowe piano nobile :)
Zaczyna być interesująco, ale...
Tak, ta tablica trochę przyhamowuje zapędy... wobec tego nie skręcam, idę prosto, w górę.
Z mapy wynika, że są tam jakieś Apartmány, cen i gwiazdek nie sprawdzałam :) Basen w każdym razie jest.
Vzhůru do divočiny! - jak brzmiał tytuł spektaklu w teatrze Studio DVA :)
Po schodkach, a gdy się odwrócimy, tory mamy już widoczne po lewej stronie.

Im dalej tym ciekawiej.
Bardzo jestem ciekawa, co to za wieżyczka! Według mapy tą kończy się nią biały budynek z tymi niby blankami ze zdjęcia zaraz po przejściu przez bramę. Nawet jest chorągiewka z nazwą firmy (TETRA REALITY czyli biuro nieruchomości + jakiś handel hurtowy).

Ale idźmy dalej.
Po jednej stronie tory, odgrodzone ekranami akustycznymi.

A po drugiej piętrowy budynek w stanie ruiny.
No, chyba był tam remont, sądząc po ilości rupieci zalegających na trawniku :)
Okno bym brała!
Pozamykane... to ponoć undergroundowy klub muzyczny.
Blues Club Bahnhof - w końcu lokalizacja zobowiązuje :)
Tutaj jest jego stronka, wnętrze wypada na zdjęciach nieco lepiej.
No nic, lubię takie klimaty :)

Ale największa niespodzianka czekała mnie na końcu. Tam w głębi.
Takie klimaty, ni to śródziemnomorskie, ni to artystowskie, bardzo do mnie przemawiają. Romantyczka ze mnie :) W domu co prawda lubię mieć poukładane, ale to pewnie dlatego, że nie umiałabym stworzyć takiej atmosfery.
Nie pokręciłam się tam tyle, ile bym chciała, bo cały czas miałam duszę na karku, że ktoś wyjdzie i mnie opierdyka z góry na dół, że łażę po prywatnym, a nawet, kto wie, każe mi skasować wszystkie zdjęcia (bywało).

Na koniec spojrzenie na ten teren z drugiej strony torów, spod stacji.

Tyle na dziś, Święto Pracy. To faktycznie wymagało nieco pracy, pozmniejszać zdjęcia i powstawiać je, tego się nie zrobi za pół godziny :) Ale chciałam się podzielić swoim małym odkryciem. Tu wieżyczka, tam pomarańczowy domek z palmą i gipsowymi nogami... i już człowiek idzie zadowolony na obiad!

Fotografie z 12 sierpnia 2019 roku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Majowa Praga 2023

Okropne to jest, żeby tak kompletnie nie mieć czasu na tego bloga. Zbliża się kolejny majowy wyjazd, a ja nawet nic nie napisałam o tym z ze...