Hotel International czyli sorela w Pradze

W maju tego roku udało mi się wybrać tylko na jedną wycieczkę z Praha Neznámá - wygląda zresztą na to, że w sierpniu, mimo że będę w Pradze dwa razy dłużej, też tylko na jedną się załapię, nad czym boleję, ale oferty, które pojawiły się ostatnio, kolidują mi z wyjściami zarezerwowanymi wcześniej.
To majowe zwiedzanie dotyczyło Hotelu International. To są zazwyczaj dość oblegane wycieczki, bowiem zwykły śmiertelnik się w to miejsce nie dostanie - nawet jeśli się tam zatrzyma na jedną czy więcej nocy, to i tak nie trafi do podziemi (byłego schronu) i różnych innych miejsc, które mieliśmy okazję zobaczyć. Wycieczka jest trochę droższa od innych, myślę, że hotel tez coś z tego musi dostać, w końcu udostępnia swoje tajemnice, no i obcy ludzie się szwendają :)
Jest jednak jeszcze inna możliwość zwiedzenia tego budynku, mianowicie podczas festiwalu Open House, który odbywa się w maju. Z tego, co słyszałam, trzeba się jednak przygotować na odstanie ze dwóch godzin w kolejce.

Hotel znajduje się w dzielnicy Dejvice. Najlepiej udać się tramwajem 8 lub 18 do przystanku Zelená.
Hotel po lewej stronie mapki, wypisany na różowo.
Jego adres to ul. Koulova 1501/15.


Zbliżałam się od przystanku i z daleka już mnie witała sylwetka Pałacu Kultury. Bo też hotel powstał wedle najlepszych stalinowskich wzorów prosto z Moskwy :)
Choć tak naprawdę nie był od początku hotelem, a raczej nie miał być. Wznosiło go wojsko na potrzeby kwatermistrzowskie, ale że długo to trwało, potrzeby zanikły i postanowiono zrobić tu hotel. Oczywiście o odpowiedniej nazwie - Drużba. Do Czechosłowacji przyjeżdżali ciągle różni radzieccy dostojnicy, a nie było miejsca odpowiedniego na ich goszczenie, na wystarczająco wysokim poziomie.
W rezultacie powstał luksusowy hotel, ukończony w 1956 roku (rok później zakończono prace dekoracyjne i meblowanie).
Ówczesny minister obrony Alexej Čepička łudził się, ze na otwarcie przyjedzie sam Stalin (nie zdążył). Anegdota opowiada, że były już gotowe schody w hallu, ale okazało się, że cała generalicja czeska, mająca witać dostojnego gościa (w liczbie 44 generałów) nie zmieści się w szpalerze na tych schodach i trzeba było je przerobić i dodać jeszcze dwa stopnie.

Najpierw postanowiłam budynek okrążyć, więc skręciłam w boczną ulicę o nazwie Čínská. Skąd taka nazwa w tej okolicy, nie wiem, bardzo mi brakuje encyklopedii praskich ulic, nie ma ktoś?
Zwykle, gdy się gdzieś w bok skręci, zaraz jest okazja, żeby jeszcze w kolejny bok odbić... tak też było i tym razem, ale post byłby stanowczo za długi, już i tak mi wyszło 45 zdjęć, więc ograniczam się do hotelu i kilku widoków na niego z ulicy Chińskiej właśnie.


Wracam jednak przed wejście.
Cóż, po zdjęcie fasady należałoby przyjść do południa :)
W drugiej połowie lat 50-tych, po zmianie klimatu politycznego, postanowiono w hotelu gościć turystów zagranicznych (delegacji już nie starczało). Był to wówczas największy hotel w całej Czechosłowacji. W prasie rozpisano konkurs na nową nazwę. Padały różne propozycje, jedne związane z okolicą (Podbaba albo Juliska), inne z charakterem czasów (Hotel Máj, Mír, Slovan), poprzez takie pomysły jak Hotel Experiment, Eldorádo czy całkiem absurdalne nazwy w rodzaju Stoliczku nakryj się, Dzień i noc. Zdecydowano się na Hotel International. Prażanie jednak nazywali go Uniwersytetem Łomonosowa, Snem szalonego cukiernika lub Tortem Stalina.
Dobra passa trwała do 1974 roku, kiedy to otwarto hotel Intercontinental na Starym Mieście, który stał się olbrzymią konkurencją i spora część wykwintnej klienteli tam się przeniosła. Pod koniec lat 80-tych w Internationalu zatrzymywali się głównie zwykli radzieccy turyści. Ale - uwaga - bywało, że obsadzenie hotelu przekraczało 100%! Działo się tak dlatego, że część pokoi wynajmowano liniom lotniczym dla ich personelu, a to oznaczało, że jeden pokój był dwukrotnie albo trzykrotnie użytkowany w ciągu jednej doby :)
Symbol sowieckiej władzy stał się przy tym centrum zabawy ludowej, bo organizowano tu moc imprez towarzyskich. Z tego, co nam mówiła przewodniczka, dziś zatrzymują się tu nadal ludzie z dawnego Związku Radzieckiego, a także Azjaci. Właśnie autokar Koreańczyków zajechał przed hotel, gdy rozpoczynaliśmy zwiedzanie.

Oczywiście wystrój zarówno fasady, jak i wnętrz nawiązywał do przyjaźni między narodami czeskim i radzieckim oraz ogólnie rzecz biorąc do budowania socjalizmu.
W tytule wspomniałam słowo sorela. To popularny skrót na realizm socjalistyczny, którego nabardziej znane przykłady w Pradze to właśnie International i pomnik Stalina.
Mamy więc na płaskorzeźbach typowe sceny - witanie dzielnych radzieckich wyzwolicieli przez wdzięczną ludność Pragi czy zawieszanie czerwonej (w domyśle) flagi.
Sgraffito stara się pogodzić industrializację z tradycyjnym rolnictwem :)



Budynek bardzo starannie wykończono, wszelkie detale były dopracowane, a brał w tym udział szereg znanych twórców, jak Max Švabinský czy Cyril Bouda. Świetne panele ze szkła wytworzyli Jaroslav Brychta i Vilém Dostrasil.
Strefa wejściowa zachowała się w całości oryginalnie.

Zachował się też gobelin nazwany Praga Regina Musicae, gdzie możemy dostrzec pomnik Stalina na Letnie czyli tzw. kolejkę za mięsem. Ponoć powstały trzy gobeliny z takim akcentem, ale zachował się tylko ten jeden.
To salonik Armstronga, który w hotelu się zatrzymał podczas koncertu w Pradze i bardzo chętnie udzielał autografów, zostawiając po sobie bardzo dobre wrażenie.

Ale ja sfotografowałam również Mikuláška:

Kilka detali:
Młynek do maku w dawnym schronie :)

I wreszcie długo wyczekiwana chwila - udajemy się na taras.
W windzie mamy dowód na to, że hotel, wedle najlepszych tradycji, nie ma trzynastego piętra :)

O dziwo pięcioramienna czerwona gwiazda została na swoim miejscu (tyle że straciła pierwotny kolor). To była taka chytra konstrukcja, polegająca na tym, że gwiazdę można było zsunąć niżej w celu czyszczenia - przeprowadzano to zwykle w nocy, żeby jej zniknięcie nie dawało powodu do jakichś spekulacji :)
Ta pierwotna gwiazda była pokryta rubinowym szkłem i zaopatrzona w wewnętrzne oświetlenie, świeciła więc po ciemku całej Pradze. Podczas remontu w tajemniczych okolicznościach zniknęła (przewodniczka zaznaczyła, że jeśli w jakimś czeskim domu zobaczymy wielką szklaną gwiazdę, to będzie ona), więc dorobiono nową. Z tego, co pamiętam z oprowadzania, ma około 2 metrów wysokości.
Tarasy są dwa, pierwszy to ten z kolumnami wyżej, a drugi już prawie na szczycie.

Z tarasów można podziwiać widoki na miasto.


I jeszcze fotogeniczny detal balustrady.

Linki:
- ciocia Wiki (czeska wersja, ale więcej jest na angielskiej)
- strona z szerszym opisem

Hotel wcześniej oglądałam w filmie Šakalí léta, po polsku Bigbeatowe lato (1993). Teraz powinnam obejrzeć znowu, zwracając większą uwagę na szczegóły w rodzaju, skąd kręcone ;)

HAMU i Franz Schubert na Małej Stranie

Po spacerze ulicą Úvoz zostajemy jeszcze na Małej Stranie. Schodzimy na Malostranské náměstí czyli Rynek Małej Strany, który jest charakterystyczny, bowiem kościół św. Mikołaja czyli popularny Mikulášek dzieli go na dwie części i można odnieść wrażenie, że to dwa różne place. My jesteśmy teraz w części zachodniej, przed pałacem Liechtensteinów. To ten dwupiętrowy, późnobarokowy niebieski budynek po lewej stronie zdjęcia. Zajmuje całą zachodnią stronę Małostrańskiego Rynku.

Mapki - czerwony owal po lewej stronie to właśnie pałac.


Lichtenštejnský palác, jak nazwa wskazuje, należał niegdyś do książęcej rodziny, a dziś ma w nim siedzibę HAMU czyli Hudební a taneční fakulta Akademie múzických umění v Praze (Wydział Muzyczny i Taneczny Akademii Muzycznej). Pozostałe wydziały Akademii Muzycznej to FAMU i DAMU.
Przechodziłam obok często i zazwyczaj widywałam stoisko, gdzie sprzedawano bilety na koncerty, ale jakoś nigdy mi nie przyszło do głowy się na takowy wybrać :) Aż tu któregoś dnia rzucił mi się w oczy widok na podwórzec przez otwartą bramę i wstąpiłam.






Zanim przejdziemy do środka dodam, że przed pałacem stoi na chodniku 27 rzeźb-głów (każda inna), przypominających te, które zleciały z karków czeskich panów w 1621 roku podczas egzekucji na Rynku Starego Miasta. O tych głowach może kiedy indziej, tu tylko wspominam, że są i że oczywiście palacze muszę je wykorzystywać we właściwy sobie sposób :(








A to już jest pierwsze podwórze/dziedziniec - bo, jak się okazało, są dwa. Odbywają się tu wspomniane koncerty, ale nie wiem, czy wyłącznie na dziedzińcu (czyli w porze letniej) czy też mają (pewnie tak) salę koncertową wewnątrz.



Jest tu kawiarnia, ale też zauważyłam wywieszkę, że wydają obiady dla studentów i pracowników, natomiast po godz. 13.00 może z takiego obiadu skorzystać i ktoś z zewnątrz. No, ja już byłam po obiedzie, zbliżała się godzina 17.00 :)




Robiły wrażenie te obsadzone roślinnością ściany.



I przejście na drugi dziedziniec. Nie wybrukowany, ale pokryty trawnikiem, gdzie było o wiele ciszej i spokojniej niż w gwarnym pierwszym podwórzu. Nie bez kozery nazywa się Meditační zahrada HAMU.








Kim jest pan z wielką głową, nie wiem, niestety. Naszukałam się, ale znalazłam tylko, że jest to busta venku. Tyle to ja widzę :)
Na samym dole postu jest linka do bloga Praga magica, tam autorka pisze, że to Smetana. Ale nie udało mi się tego potwierdzić w innych źródłach.


Zakochałam się natomiast w pomniku Franza Schuberta :)
Schubert nigdy w Pradze nie był, ale norymberska firma ubezpieczeniowa Nürnberger Versicherungsgruppe postanowiła Pradze ofiarować jego rzeźbę. Kompozytor zmarł w wieku 32 lat, miałby więc być przykładem dla studentów, ile można stworzyć już w młodym wieku.
Autorką jest Anna Chromy, malarka i rzeźbiarka czeskiego pochodzenia. W Pradze są już inne jej dzieła.
Pomnik jednak wywołał wielkie kontrowersje. Część profesury i studentów zażądała jego usunięcia. Po prostu niektórzy uważają produkcje pani Chromy za kicz i szmirę. Trochę z tym jest tak, jak z rzeźbami Igora Mitoraja w Krakowie, są miłośnicy i są przeciwnicy, ci ostatni uważają, że Mitoraj dostał się na Rynek krakowski dzięki sprytnemu zabiegowi podarowania rzeźby miastu.
Wracając do Schuberta - można o tych protestach poczytać tutaj i tu oraz tu.
Mnie się pomnik spodobał, jak napisałam wyżej, ale co ja się tam znam na rzeźbie - wcale, a i widać jakieś ciągotki do kiczu też mam :)






O pałacu na blogu Praga magica.
A tu drugi artykuł na blogu, o ogrodzie.

Štencův dům jeszcze raz (na You Tube)

  Pisałam swego czasu o tej kamienicy , a dziś trafiłam na film o niej na profilu Adama Gebriana, który dość często przeglądam. Pan Gebrian ...