Czwarty dzień w Pradze przed czterema laty

Wtorek wstał pochmurny i prawie przez cały dzień się taki utrzymywał, ale ponieważ nie padało, zdecydowałam się wrócić na Petřín, ponownie odbyć przejażdżkę lanovką. Zwiedziłam też Strahovský klášter. Ale najbardziej chyba mnie zajmowało fotografowanie czeskich napisów :)


A w drodze do domu kupiłam kolejne filmy w kiosku. Przyznam się jednak, że tych akurat jeszcze do tej pory nie obejrzałam.
W miejscowym, nuselskim antykwariacie z pudełek po 10 koron wygrzebałam dwie książki. Tak na próbę. Dziś myślę, że tych pampeliszek to nigdy nie przeczytam, tym bardziej, że mam już dziesiątki innych nazbieranych i czekających, ale kto wie.

A po południu niespodzianka. Na FB dowiedziałam się, że jest taka willowa dzielnica Ořechovka i zeszłam na dół do kanciapy pana zarządzającego zapytać, gdzie tego w ogóle szukać. Dziwna sprawa, bo pan sam z siebie nie wiedział czy on z Pragi nie był czy co), ale poszukał mi w internecie i wybrałam się, ku wielkiej późniejszej satysfakcji. Na razie nie udało mi się tam wrócić, ale jest w planach.
Ba! Miałam nawet chwilę nadziei, gdy zobaczyłam napis KINO. Sprawdziłam godzinę, była 18.30 - spoko, pewnie za pół godziny będzie seans, teraz tylko się modlić, żeby grali akurat jakiś czeski film.
No właśnie, akurat. Okazało się, że kino nieczynne. I to chyba od dawna.

Po drugiej stronie ulicy były korty tenisowe z drewnianym piętrowym budynkiem. Nikogo nie było widać, więc wlazłam po zewnętrznych schodach na piętro, a tam - ubytovna.
Właściwie chciałam rzucić okiem na pokoje, ale chyba ktoś tam sprzątał, bałam się, że mnie opieprzy i wycofałam się rakiem :)


Na Ořechovce było cudownie również i z tego powodu, że nie uświadczysz tam żadnego turysty :)
Gdy potem kupiłam pierwszy tom serii Praha Neznámá Petra Ryski, znalazłam tam rozdział o tej dzielnicy i obczytałam się nieco. Część z opisanych domów, wybitnych dzieł architektonicznych z lat międzywojennych, zdołałam zobaczyć podczas tego pierwszego spaceru, ale oczywiście nie wiedząc, na co patrzę. Zresztą nazwiska architektów wówczas, cztery lata temu, nic by mi nie powiedziały...

A już później, w domu, z sentymentu do tego spaceru, obejrzałam film Dům na Ořechovce z 1959 roku.
Pisałam wtedy (na innym blogu):
To historia właściciela willi na Ořechovce, który z braku pieniędzy wynajmuje jeden pokój studentowi medycyny. Ten kończy studia, zaczyna pracę, żeni się i chciałby oczywiście żonę sprowadzić do siebie, wynajmując również drugi, przyległy do swojego pokój. Tak rozpoczyna się walka dwóch stron: jedna chce spokoju i ciszy, druga tylko miejsca do życia dla siebie. Problem mieszkaniowy nie tylko u nas był (od "Skarbu" do "Daleko od szosy") i nie tylko u ruskich (patrz "Mistrz i Małgorzata").

Fotografie z 17 maja 2016 roku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Majowa Praga 2023

Okropne to jest, żeby tak kompletnie nie mieć czasu na tego bloga. Zbliża się kolejny majowy wyjazd, a ja nawet nic nie napisałam o tym z ze...