Trzeci dzień w Pradze przed czterema laty
Późnym wieczorem w niedzielę zasypiałam już chyba zakochana w Pradze :) W każdym razie następnego ranka pisałam na Facebooku, że czegoś tam nie zdołałam w niedzielę zobaczyć, ale "przecież kto mi broni tu wrócić?"
Oraz składałam obietnice - "zaraz po powrocie zabieram się na serio za ten czeski, toż to sama radość!"
Serio się zaraz nie zabrałam, ale to inna historia.
Jednak kupiłam gazetę, żeby sprawdzić repertuar kin, bo chciałam się na coś wybrać. W gazecie programu kin nie było :) już tylko internet. A z tym internetem podczas tego pierwszego pobytu miałam coś dziwnego: działał mi tylko FB, a żadna inna strona się nie otwierała. Do dziś nie wiem, co to było.
Studiowałam też przy śniadaniu czeskie monety :)
Po śniadaniu wybrałam się z przewodnikiem Pernala pod pachą na Petřín.
Oczywiście pooglądać to, o czym Pernal pisze, ale najbardziej mnie kręciła przejażdżka lanovką. Nie muszę chyba dodawać, że ledwo znalazłam się przed budynkiem lanovki, zaczęło padać.
Potem bawiliśmy się z chmurami w chowanego przez pół dnia. Mówię Wam, nie ma nic gorszego, niż mieć plan, wszystko sobie przygotować, a potem mieć zepsutą radość ze spaceru przez durną pogodę. No nic, pochodziłam sobie jeszcze po Kampie i zaliczyłam Most Karola, za którym nie przepadam do dziś ze względu na te tłumy, które tam ZAWSZE są.
Zrobiłam pierwsze kroki w fotografowaniu tabliczek z nazwami ulic, co stało się jednym z moich praskich hobby.
Oczywiście oprócz tramwaju, moim celem stały się rozmaite pojazdy służb miejskich.
A jeszcze bardziej domofony!
Tutaj jest pierwszy zarejestrowany w ogóle.
Dopiero o wiele później nazwisko Wichterle zaczęło mi coś mówić :)
Na Moście Karola już lało, zresztą czas był na obiad, wróciłam więc na swoje Nusle, gdzie zjadłam coś u miejscowego Chińczyka czy raczej Wietnamczyka. Trzeci dzień, a ja jeszcze nic czeskiego nie spróbowałam :)
Ważniejsze było co innego - w kiosku z gazetami obok kupiłam kilka filmów: pierwsze czeskie filmy PO CZESKU, jakie przywiozłam :)
I proszę, jak mi się to pięknie złożyło - był tu Pan Tau, ten z muzeum w niedzielę :)
A teraz, gdy się przyglądam zdjęciu, konstatuję, że wszystko pięć już obejrzałam. Mówię JUŻ, bo w ciągu tych czterech lat, które minęły od pierwszego praskiego pobytu, moje zbiory czeskiego kina znacznie się rozrosły i - nie nadążam.
Odpoczęłam w hotelu i pojechałam "do miasta" z planem kupienia biletu do Muzeum Żydowskiego. Taki bilet obejmuje kilka obiektów, tutaj są informacje. Pamiętam, że wówczas bilet był droższy i musiałam też osobno zapłacić za możliwość fotografowania, co najwyraźniej zostało zniesione.
Ponieważ przestało padać pospacerowałam jeszcze nad rzeką. Przy tej okazji nie mogłam się nadziwić różnicy między rzeką w Pradze a w moim Krakowie, jak ta Wełtawa żyje!
No a potem już na kilka godzin zanurzyłam się w żydowską przeszłość Pragi.
Wczoraj pisałam o tym modelu Pragi - tutaj właśnie był film, dotyczący tej części miasta czyli Josefova.
I nagle już była 18.00, do następnej synagogi się nie dostałam (ale nie bój, bilet jest ważny 7 dni), a tymczasem nastał piękny podwieczór, po deszczu nie było ani śladu, można więc było znów się powłóczyć na los szczęścia.
Już zwracałam baczną uwagę na czeskie napisy :)
Oczywiście nie znając języka bawiłam się skojarzeniami, tu na przykład klasycznie - jak to, że im ta pizza szybko czerstwieje?
Tu z kolei byłam bardzo zaskoczona. U nas chyba już dawno polikwidowali te szkoły przyzakładowe, przeżytek komuny, a u nich ciągle je widzę :) No skąd mogłam wiedzieć, że to szkoła podstawowa :)
Zauważyłam też - i zakochałam się w koncepcie - wielką ilość publicznych zegarów. Bo nie dość, że na setkach wież (Praha stověžatá), ale dosłownie wszędzie. Jaka to jest dbałość o mieszkańców! W ogóle mam wrażenie, że w mieście myśli się o ludziach o wiele bardziej niż jest to gdzie indziej. O czym jeszcze będzie.
A na koniec majowego poniedziałku sprzed czterech lat znany turystom pomnik. Gładząc wedle tradycji wyślizgany bucik myślałam o tym, że córka by mnie zabiła - ona, która w tramwaju nie dotknie niczego, bo milion zarazków! Jeszcze nie osiągnęła poziomu Michaela Jacksona, ale ma blisko...
Fotografie z 16 maja 2016 roku
A dziś o tej porze powinnam już być w Pradze. O 15:27 mój pociąg powinien był wtoczyć się na peron pierwszy na hlavní nádraží. I co zrobisz? Nic nie zrobisz :(
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Grób rodziny Hrdlička na Cmentarzu Olszańskim
To jeden z najbardziej znanych i największych pomników na cmentarzu Olszańskim ( Olšanské hřbitovy ). Alois Hrdlička był prawnikiem i sędzią...
-
Na Wietnamczyków natknęłam się już pierwszego dnia w Pradze. W sąsiedniej kamienicy funkcjonował sklep Večerka , do którego udałam się zara...
-
Najwęższa uliczka w Pradze to ciekawostka, która już weszła do przewodników po mieście. Znajduje się na Małej Stranie, a przypomniałam sobie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz