David Černý - London Booster czyli pompkujący autobus

Nie miałam pojęcia, że ten czerwony autobus jest w Pradze!
Zaprowadziła mnie tam moja praska przyjaciółka Věra, czym zrobiła mi fantastyczną niespodziankę. Przy czym jechałyśmy tam od niej z domu i nawet bym dziś nie potrafiła odtworzyć trasy :)
Żeby zrobić mapki, użyłam jako wyznacznika twierdzę chodovską (Chodovská tvrz), bo od tamtej strony nadeszłyśmy. Zaznaczona jest czerwonym balonikiem.
Autobus znajduje się powyżej parku przylegającego do twierdzy, po drugiej stronie szosy (trzeba skorzystać z przejścia podziemnego, o ile dobrze pamiętam).
Obok jest zresztą przystanek autobusu 154, 170 i 197. Nazywa się Benkova.
A tu znalazłam propozycje, jak dojechać.


Od razu ostrzegam, że należy się tam wybrać o odpowiedniej godzinie! Myśmy były po 16.00, a Věra się dziwiła, dlaczego autobus jest nieruchomy. Dopiero po powrocie odkryłam w internecie, że robi on pompki jedynie między 15.00 a 15.30! Dodatkowo pogoda musi spełniać odpowiednie warunki, żadnego deszczu, śniegu, silnego wiatru, minusowych temperatur.
Czyli nie widziałam całego clou programu :)
W związku z tym będę musiała pojechać tam jeszcze raz, i dobrze.
Ale może po kolei.
Autobus, który robi pompki, powstał w 2012 roku i jest dziełem Davida Černego. Mam zawsze problem z odmianą jego nazwiska po polsku, nawiasem mówiąc. Ale niech zostanie tak, jak mi się tu napisało.
David Černý pojawił się już u mnie kilkakrotnie, uważam, że świetnie komentuje rzeczywistość, a także podzielam jego zdanie na temat Rynku Starego Miasta w Pradze, gdzie nie chodzę, jak nie muszę :)
Dziś rano przeczytałam wywiad z nim w Gazecie Wyborczej - tu link, warto się zapoznać - są duże szanse na to, że w Krakowie stanie jego kolejne dzieło, inspirowane Lemem!

Autobus nazywa się London Booster, a po czesku Klikující autobus. Černý przygotował tę rzeźbę na Igrzyska Olimpijskie w Londynie. Czerwony londyński piętrus (waży 6 ton) dostał olbrzymie łapska, za pomocą których wykonuje pompki, a tylna część przybrała postać ludzkiego siedzenia :) Dodatkowo w oknach wyświetlają się projekcje wideo.
Właścicielem dzieła od początku był Andrej Babiš, który go odsprzedał własnej firmie Agrofert. Po powrocie z Londynu autobus stanął przed siedzibą Agrofertu, na terenie placu zabaw o nazwie Klikpark. Dokładny adres to Klíčova 2.
Przy okazji przeprowadzki do Pragi była awantura między autorem a właścicielem, który chciał postawić rzeźbę na Rynku Staromiejskim, na co Černý się nie zgadzał - można o tym przeczytać na czeskiej Wikipedii.
Tutaj zaś krótkie hasło po angielsku. Na stronie czeskiej można przeczytać, że autobus przy robieniu pompek heká. Sprawdziłam w słowniku - to oznacza, że sapie, stęka, dyszy. Które konkretnie słowo odpowiada rzeczywistości - dowiem się przy nastepnej wizycie :)
Tymczasem zapraszam do galerii!
(stan z dnia 14 sierpnia 2019)


















Sierpniowa Praga 2019


Znów byłam u dominikanów :)
Pisać więc o tym nie będę, kto ciekaw, może zapoznać się z zeszłorocznym postem - tutaj.
Tylko jedna zmiana, która jest jednocześnie na plus i na minus.
Mianowicie jest już ta winda, budowana tak pracowicie w zeszłym roku. To plus, nie trzeba się już wspinać po niekończących się schodach.
Ale - niestety - za tym poszło odłączenie od wirydarza. Po prostu część prowadząca do hostelu jest kompletnie nowa, od innej strony (wejście jest teraz od ul. Jalovovcej), a dostepu do starej części klasztoru dla turystów już nie ma.
Tak że skończyła się romantyka :(

A teraz spowiedź.
Obejrzałam mnóstwo wystaw, byłam na kilku oprowadzaniach, cztery razy w teatrze i trzy razy w kinie.
Jeśli chodzi o wystawy, to pierwsza była przez pomyłkę :)
Jakoś nie załapałam, że było dwóch braci Saudków i wybrałam się na to w przekonaniu, że chodzi o fotografa, a to były komiksy i trochę erotyki (żeby nie powiedzieć pornografii) :)
O pozostałych pewnie będę coś po troszeczku pisać...

Teraz wycieczki oprowadzane.
Tylko raz załapałam się na takową z Praha Neznámá, to szkoda, ale inne kolidowały mi z wykupionymi już wcześniej gdzie indziej rzeczami. Ta tegoroczna to była Praha trolejbusová i właśnie teraz, w tym momencie, uświadamiam sobie, że w końcu nie przejechałam się trolejbusem :( no cóż, mogę już wpisać pierwszy punkt na przyszłoroczną listę.
Byłam na Dniu Otwartym Dawnych Piekarni Odkolek...
Na zwiedzaniu Libni hrabalowskiej...
W oczyszczalni ścieków :)
W schronie Folimanka...
I na oprowadzaniu po Cibulce (na zdjęciu moja praska przyjaciółka Věra schodzi z wieży widokowej)... O Cibulce był już u mnie post, ale jeszcze coś dodam.

Teraz teatr. Obiecuję sobie, że sporządzę post z wyliczeniem wszystkich do tej pory obejrzanych spektakli w Pradze. Tymczasem donoszę jedynie, że byłam już tradycyjnie, jak w każde lato, na letniej scenie na Wyszehradzie:
Dwa razy na nowej (chyba? muszę doczytać) letniej scenie pod wieżą telewizyjną na Žižkovie:

I raz w miejscu absolutnie obłędnym, kupiłam bilet tylko po to, żeby się tam znaleźć - w basenie barrandowskim! Sorry za to zdjęcie :)


























































Kino nie obrodziło czeskimi filmami tego lata, załapałam się jedynie na trzy (aż rozważałam, czy z braku laku nie wybrać się na nowego Tarantino), za to w nowych dla mnie miejscach.
Było to kino MAT, najmniejsze w Czechach:
I również kameralne kino EVALD:
Też będzie osobno.

Oglądałam sztukę współczesną :)

Próbowałam realizować projekt, który mi wpadł do głowy w ostatni dzień przed wyjazdem - a mianowicie odnalezieniw wszystkich przechodnich domów na Starym Mieście. Do końca nie wyszło, ale trochę tego zaliczyłam. Czasem odkrywając w podwórkach ciekawostki :)

Wybrałam się na wietnamskie targowisko, gdzie sacrum miesza się z profanum:
Odbyłam przejażdżkę motorakiem:
Tradycyjnie fociłam domofony:
Przyglądałam się Paradzie Równości:
Z pewną dozą strachu wspięłam się do zeppelina:
Odszukałam kubistyczny dom, którego budowa chyba stanęła w miejscu:
Dużo jeździłam metrem (w metrze nie pada) :)
Zlokalizowałam skrytkę na grzyby:
Byłam na obiedzie w praskim panelaku, gdzie wreszcie się dowiedziałam, co to umakart, Nohavica śpiewa:
Za stěnou z umakartu
piju druhou kávu
a kouřím třetí Spartu
a za velmi tenkou stěnou
cítím jak se mydlíš pěnou

:)
Za to nie udało mi się trafić na obiad do jednej zapisanej w kapowniku restauracji, przyjechałam, dotoczyłam się, a tu się okazało, że we wtorki (był wtorek) czynne od 17.00 dopiero :(

Oczywiście chodziłam po antykwariatach. Rezultat - 23 przywiezione książki, 7,5 kg, 44 cm do upchania na półkach :)
Pojechałam po zaopatrzenie w filmy do dwóch pewnych miejsc na stacjach metra - Smíchov i Kačerov. Tam zawsze coś wygrzebię.
Czasem robiłam sobie selfie...

I tak oto nadszedł ostatni dzień i znów znalazłam się na Hlavní nádraží ze wszystkimi manelami :)




Majowa Praga 2023

Okropne to jest, żeby tak kompletnie nie mieć czasu na tego bloga. Zbliża się kolejny majowy wyjazd, a ja nawet nic nie napisałam o tym z ze...