Kolonia Malvazinky, cz. 2


Witam w drugim odcinku fotograficznej opowieści o Malvazinkach, ograniczonej do terenu tzw. kolonii.
Pierwsza część - tu.
Trzecia - tu, a czwarta i ostatnia - tu.

Co miałam do powiedzenia (a było tego niewiele) to już powiedziałam, więc zapraszam do oglądania kolejnych domków.


Kim jest Alenka Frankelová? Może muzykiem, a może tylko wielbicielką muzyki :)

Niektórzy nie mają wyczucia stylu i okna wymienili na duże :(

Inni zostawili stare albo postarali się, żeby nowe też miały podział na kwatery.


I znów widok od strony ogródków.

W jednym z tych urokliwych, choć niewątpliwie ciasnych domków mieszka z mężem i dziećmi znana czeska aktorka Aňa Geislerová. O niej będzie tu jeszcze mowa, ale nie dziś :)


Tu najwyraźniej z ogródka prowadzi zejście do piwnicy.


I raz jeszcze uliczka międzyogródkowa.
Na innym spacerze, w innej dzielnicy, ale z podobnym układem niewielkich domków usłyszałam, że takie wewnętrzne uliczki/ścieżki miały służyć dostawie opału. Może i tu było takie założenie.

To była druga część spaceru między ul. Xaveriovą i Přímá. Następnym razem skręcimy w ulicę U smíchovského hřbitova.

Kolonia Malvazinky, cz. 1

O kolonii Malvazinky przeczytałam na mojej ulubionej czeskiej stronie Praha Neznámá, gdzieś tak pomiędzy październikowym wyjazdem z 2016 roku a tegorocznym majowym. I oczywiście nie mogłam się doczekać, kiedy na własne oczy zobaczę to cudo. Nic więc dziwnego, że już następnego dnia po przyjeździe do Pragi obrałam kierunek na Smichov.
Bo Malvazinky to część dzielnicy Smichov. Z kolei Smichov to część Pragi 5, ale nie idźmy w tym kierunku, bo się pogubimy - Praga jest naprawdę duża :)

Ustalmy jedno - gdzie szukać Malvazinek? W lewobrzeżnej części miasta.
Najlepiej wpisać w google maps Praha ul. Xaveriova i już.
Szczerze mówiąc, nie podejmuję się w tej chwili dostarczenia konkretnej informacji, jak dojechać, bowiem ja sama jakoś to głupio zrobiłam, dziś już nie pamiętam dlaczego - pojechałam tramwajem nr 7 do przystanku Laurova i stamtąd pięłam się, jak ta wariatka, pod górę. W rezultacie zaszłam na Malvazinky przez cmentarz. Nie ma tego złego, bo trafiłam po drodze na barokową kapliczkę nepomukową i sam cmentarz zwiedziłam - ale można było prościej.
Najlepiej użyć strony praskiego MPK :)
Właśnie jej teraz użyłam (nie ma to jak wyobrazić sobie, gdy za oknem leje i Kraków, że jestem w Pradze w pogodny dzień) i dowiedziałam się, że najlepiej dojechać czymkolwiek do przystanku Anděl, a następnie wsiąść w autobus 137 i po 5 minutach będziemy na przystanku Malvazinky. Ot.
Poniżej mapka.

Spacer po kolonii Malvazinky zaczynamy od wspomnianej ulicy Xaveriovej.
Muszę tę wycieczkę podzielić na trzy części, bo inaczej post nie miałby końca.


Po lewej stronie jest cmentarz, a od ulicy oddziela go coś w rodzaju małego parku.


Skąd nazwa Malvazinky?
Czeska Wikipedia podaje, że pochodzi od nazwiska mieszczanina z Małej Strany Tomáša Malvazy i że w 1628 roku powstało tu barokowe założenie z rozległymi winnicami.
Uczulam, że mowa tu o całej dzielnicy, natomiast my dziś przechadzamy się jedynie po jej części zwanej kolonią Malvazinky.
Ta powstała po I wojnie światowej.


Ten okres w historii Czech nazywa się první republika, kiedy powstała Czechosłowacja. Gmina miejska dwoiła się i troiła, żeby zapewnić lokale mieszkalne dla różnych warstw społeczeństwa. Toteż na samym początku lat 20-tych miasto zakupiło teren koło cmentarza (ten istniał od 1876 roku) i bardzo szybko, bo już w 1921 roku powstała kolonia domków dla gorzej uposażonych obywateli.
W sensie - domków malutkich malutkich, zapewniających minimum egzystencji.
Powierzchnia ich wynosiła 32 metry, na parterze był pokój dzienny i příslušenství, co rozumiem jako 'przynależności' (łazienka, kuchenka), a na pięterku sypialnie.
Co ciekawe, domki są podpiwniczone, więc i tu można było wykorzystać racjonalnie przestrzeń.
O samej kolonii trudno znaleźć więcej informacji. Ponoć zaprojektował ją jakiś angielski architekt, ale może to tylko ploteczka, autorowi artykułu na Praha neznámá powiedziała tak jedna z mieszkanek, ot i całe źdródło :)
Niewątpliwie jest to w angielskim stylu.


Kolonia składa się z dwóch części, dziś przechadzamy się po tej, która rozciąga się między ulicami Xaveriovą i Přímá. Na te ulice wychodzą fasady domków (szeregowych), natomiast od tyłu domki mają ogródki, które pozwalają na nieco oddechu.
Między ogródkami są wąskie uliczki, z furtkami z ogródków.



Autochton :)


Domki są oczywiście cały czas zamieszkane i często remontowane, ulepszane. Mieszkańcy wymieniają okna na szczelniejsze, zagospodarowują ogródki.



Niektórzy dobudowali sobie ogród zimowy (a może po prostu jadalnię?).

Dla innych czas jakby się zatrzymał.


Mała działalność gospodarcza :) czyli szycie i poprawki krawieckie.

Była piękna majowa niedziela, prawie nie widziało sie ludzi. Z jednego ogródka dochodził głos dziadka opowiadającego wnuczce bajkę, z olbrzymią ekspresją :) pożałowałam, że tego nie nagrałam, ale bałam się, że zobaczy mnie zaczajoną ktoś z okna domu naprzeciwko i będzie miał pretensje.


Ciąg dalszy nastąpi.
Część druga - tu.
Część trzecia - tu.
Część czwarta - tu.

Limnigraf - Rašínovo nábřeží

Jeszcze nie byliśmy nad wodą w Pradze, więc dziś proponuję spacer na Výtoň.
Výtoň to część osady Podskalí położonej na prawym brzegu Wełtawy, której mieszkańcy trudnili się spławianiem drewna, wydobywaniem piasku z dna rzeki, a także dostarczaniem lodu w czasach, zanim wynaleziono bardziej zaawansowane urządzenia chłodnicze :)

Jak widać na zdjęciu, jest tu przystań. Dla promów kursujących z jednej strony rzeki na drugą. Za każdym razem sobie obiecuję, że się przejadę takim promem i jakoś nie wychodzi. Może w przyszłym roku?

Mapka:

Możemy tam zwiedzić dawny budynek celny, obecnie filię Muzeum Miasta Pragi.

Ale do celnicy zaproszę innym razem.
Dziś celem wycieczki jest pewna tajemnicza budowla na nabrzeżu Wełtawy.
Spod celnicy wygląda ona tak:

Po raz pierwszy zwróciłam na nią uwagę w maju tego roku. Na górze zegar, w porządku, mnóstwo ich w Pradze i rzecz to bardzo przydatna, ale nie miałam pojęcia, co wskazuje dolna tarcza.
Zapytałam na fejsbuku i mądrzy ludzie powiedzieli.


Zbliżmy się.

Otóż poziom wody.

Urządzenie rejestrujące poziom wody czy to stojącej czy płynącej nazywa się limnigraf.
Po czesku też, ale bardziej popularne jest słowo vodočet.
W kupionej niedawno książce Pražské drobnosti aneb Kouzelné maličkosti (autor: Stanislav Srnský) wyczytałam, że w głębi budyneczku jest studnia z odpowiednim urządzeniem. Limnigrafy używane są od ponad 80 lat.
Woda w Wełtawie zazwyczaj płynie z szybkością 150 metrów sześciennych na sekundę. W roku 1890 była kulminacja stulecia - 3970 metrów sześciennych na sekundę. A podczas katastrofalnej powodzi 2002 roku - 5530 metrów.

Czeska Wikipedia podaje, że po tej samej stronie rzeki jest jeszcze jedna taka budowla, zwie się Na Františku i niewątpliwie w przyszłym roku udam się na jej poszukiwania :)


Limnigraf z widokiem na praski zamek.
To budowla secesyjna, w formie romantycznej gloriety. Miedziana kopuła zakończona jest koroną, a na niej chorągiewka w kształcie psiej głowy, wskazująca kierunek wiatru.Żebym to wiedziała/zauważyła wcześniej (a nie wyczytała teraz) postarałybm się zrobić jej zbliżenie. No trudno.

Obok zejście na nabrzeże.

Spójrzmy w drugą stronę - w oddali wieże Wyszehradu, a na pierwszym planie wskazówki, którędy na Branik, którędy na Nusle. Nusle to moja dzielnica w Pradze :) a Branik - pozostaje do spenetrowania.

Znalazłam jeszcze ciekawy artykuł o vytońskim limnigrafie - tu.

Štencův dům jeszcze raz (na You Tube)

  Pisałam swego czasu o tej kamienicy , a dziś trafiłam na film o niej na profilu Adama Gebriana, który dość często przeglądam. Pan Gebrian ...