Piąty dzień w Pradze przed czterema laty


Środa. Tym razem nie pada i nawet nie grozi żadnym deszczem.
Z rana spacerowałam po Letnie i okolicach.

Zaczęłam od policyjnych syren i samochodów z przyciemnionymi szybami przed Ambasadą Maroka. Z krótkiej rozmowy z mieszkanką domu naprzeciwko wynikło, że ponoć odjeżdżał stamtąd właśnie król Maroka :) Potem już było spokojniej.

Choć... gdy ujrzałam nagle głowę Stalina, deczko się zdziwiłam.
Ale wkrótce zagadka się wyjaśniła.

Takie sielskie widoki, jak pana o wyraźnie orientalnych rysach, ćwiczącego tai chi w leteńskim parku, mogły mnie tylko dobrze nastroić (oczywiście, gdybym tego potrzebowała, ale ten przypadek nie zachodził, ponieważ byłam już kompletnie zakochana w Pradze). A to dlatego, że mam ogromną słabość do dalekowschodnich klimatów :)

To był dzień wspaniałych widoków i panoram.
Zresztą w kadrze nie muszą się pojawiać zabytki i wybitne budowle. Wystarczą mi zwykłe kamienice czynszowe, uwielbiam je podglądać - zwłaszcza z góry.

Podobnie jak uwielbiam uwieczniać czeskie napisy, ale o tym już wspominałam, prawda?

Dziś już nie pamiętam, czy do Muzeum Techniki trafiłam wówczas przypadkiem, czy też miałam go w planie. Na pewno przypadkiem było, że trafiłam na Światowy Dzień Muzeów i znaczną obniżkę ceny biletów :)

Muzeum jest wspaniałe i rekomenduję wizytę w nim wszystkim, nie tylko zainteresowanym kwestiami technicznymi.
Tak się wtedy zastanawiałam, skąd ja znam takie trójkołowe wozidło... a przecież jeździł nim główny bohater filmu "Kelner, płacić".

Jak zwykle po drodze fotografowałam byle co :)

Byłam pierwszy raz na poczcie - za każdym razem jestem, bo ja jeszcze z tej generacji, co wysyła kartki z podróży, więc chodzę po znaczki. Wtedy miałam zapisane w notesie słówko znamky :)

Przestudiowałam zawartość pudełek z książkami po 5 koron, wystawionych przed antykwariatem...
... ale kupiłam gdzie indziej, w taniej książce, coś z klasyki. Plus kolejne DVD, tyle że w znacznie niższej cenie niż ta z okładki, bo za 39 koron.

A po południu wybrałam się gdzie? Znów na Wyszehrad! Tym razem z naładowanym akumulatorem.
No, mogłam się do woli ponapawać ulubionymi widokami z góry. W bonusie ten Nuselski most, który mnie tak fascynuje.

Jeden z takich widoków z Wyszehradu w kierunku miasta służy mi od tamtej pory za tło na FB :)
Teraz, gdy te zdjęcia przeglądam, postanawiam wyprodukować osobny post z nimi, kiedyś.

Wówczas natomiast myślałam sobie, że wróciwszy do domu będę te zdjęcia studiować, lokalizować widoczne na ich budynki, szukać informacji... Ej, naiwna, naiwna. Na to nigdy nie ma czasu. Nawet teraz, gdy w teorii powinnam być w Pradze, a jestem tu - mogłabym przecież odłożyć wszystko na bok i wreszcie zrobić to, co sobie obiecywałam przed czterema laty...

No nic, nie lamentujmy, przejdźmy przez wyszehradskie wzgórze na drugą stronę. Bazylika i tak już jest zamknięta.

Ten widok z drugiej strony, na Podolí, kocham jeszcze bardziej.
Widzę tu - na początek - trzy miejsca, które mnie schwyciły za serce.
To najbliższe (o którym niewątpliwie napiszę osobno) to podolska porodówka. Oczywiście wtedy, przyglądając się z góry, nie miałam pojęcia, co to za budynek.

Drugie miejsce to wyspa.
My w Krakowie na Wiśle nie mamy żadnej wyspy (choć przed wiekami jedna była), może dlatego tak mnie te praskie wyspy na Wełtawie pociągają.

No a trzecie miejsce to ten majestatyczny budynek, o którym często się mawia, że cudzoziemcy biorą go za parlament. Ja również nie miałam pojęcia, co to jest.

Podenerwowałam się trochę na niefrasobliwych młodych ludzi, którzy wysiadują na murkach, ryzykując upadek (niestety, mam lęk wysokości)...

... po czym zlazłam z góry i poszłam na to Podolí, spojrzeć z bliska na wyspę, póki się jeszcze nie ściemniło :)


No ale już zapada zmierzch, trzeba wracać do miasta. Dość wrażeń na dziś ;) Ja do domu, inni do pracy.

Czekając na tramwaj oglądałam wystawę antykwariatu. Czy mogłam wówczas przypuszczać, że jedną z tych książek wkrótce będę miała na własność (i to o wiele taniej)?

Fotografie z 18 maja 2016 roku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Majowa Praga 2023

Okropne to jest, żeby tak kompletnie nie mieć czasu na tego bloga. Zbliża się kolejny majowy wyjazd, a ja nawet nic nie napisałam o tym z ze...