Cibulka









































Pewnego sierpniowego poranka wybrałam się do lewobrzeżnej Pragi, do dzielnicy Košíře, na penetrację Cibulki. Miałam ją zwiedzać z Praha Neznámá już w maju, ale wycieczka została odwołana, więc tym razem postanowiłam spróbować sama, na dobry początek. Taki pierwszy rekonesans.
Najpierw mapki.

Jechałam tramwajem nr 9 do przystanku Poštovka (można też numerami 10 i 16). To jest ta sama trasa co na Motol, o którym było już wcześniej. Przystanki są widoczne przy ul. Plzeňská, u góry.
Tu jest początek wycieczki. Oczywiście byłam zaopatrzona w wydruk z zalinkowanej wcześniej strony, żeby mniej więcej wiedzieć, czego szukać.

Na dzień dobry przywitał mnie staw w dolinie potoku motolskiego. Stawów nie umiem fotografować.
Ale spędziłam tam dobrą chwilę, a to oglądając kaczki, a to przypatrując się poczynaniom pewnej pary z dzieckiem, która gumowym pontonem przedostała się na 'bezludną wyspę', jak ją ochrzciłam w myślach.

No ale Cibulka wzywała.
Cibulka to nazwa usedlosti. Trochę mi sprawia kłopotów to określenie - słownik podaje: posiadłość, majątek, gospodarstwo. Które wybrać? Usedlostiami Praga jest bogato usiana. Cibulka istniała już w XIV wieku, należąc wówczas do pisarza kuchni cesarza Karola IV, ale nazwę swą wywodzi od XV-wiecznych właścicieli, Cibulovskych z Veleslavina.
Na początku XIX wieku nastąpiła zasadnicza zmiana - posiadłość w 1817 roku zakupił hrabia Leopold Thun-Hohenstein, emerytowany biskup, którego świetny nagrobek znajduje się na cmentarzu małostrańskim. Miałam pisać o tym cmentarzu, ale jeszcze nie zdążyłam.
Hrabia-biskup miał juz wóczas 69 lat, ale to mu nie przeszkodziło zabrać się do inwestycji budowlanych. Założył w bezpośredniej bliskości majątku wspaniały park angielski z małą architekturą i rzeźbami ogrodowymi. Co ważne - dostępny dla wszystkich, co wówczas było dość niezwykłe.
Sam budynek mieszkalny przebudował na empirowy zamek. Naokoło były domy mieszkalne i zabudowania gospodarcze. Brama nad jednym z nich została ozdobiona wieżyczką zakończoną cebulastą kopułą, jakby chciano podkreślić nazwę posiadłości.
Na dole, przy drodze wiodącej do posiadłości, ustawiono figurę św. Jana Nepomucena. Ciekawostką jest, że to jedyna rzeźba sakralna, którą kazał postawić w swym majątku wysoki kościelny urzędnik :)









































Na wzniesieniu powstał Pawilon Chiński (Čínský pavilon), budowla w kształcie pagody (1822). Na wierzchołku znajdowała się figura Chińczyka z parasolem - dziś w Muzeum Miasta Pragi. Ta figurka obracała się wraz z wiatrem, dzięki systemowi łopatek. A na tarasie widokowym były kolejne figurki Chińczyków, dwie męskie i dwie żeńskie.

Ten Chiński Pawilon spodobał mi się najbardziej, tym więcej było mi więc przykro, że jest w takim stanie, podobno we władaniu bezdomnych. Pożaliłam się na Facebooku i pocieszono mnie - ponoć gmina Praha 5 zaczęła już prace konserwatorskie, więc w przyszłym roku mam szansę zobaczyć go w pełnej krasie.



Mniejsze nadzieje budzi los samej posiadłości w pobliżu. Po śmierci właściciela Cibulka zaczęła niszczeć. Część rozległego parku w 1871 roku odciął nasyp kolei. W 1922 roku gmina nabyła posiadłość, ale wiele to nie pomogło: zamek się rozpadał, rzeźby rozkradziono lub uszkodzono. W 1987 roku miasto sprzedało obiekt i od tej pory nic się nie dzieje, poza powolnym dalszym niszczeniem. Oczywiście nie mogłam się dostać za bramę, skoro to prywatna własność, więc tylko kilka zdjęć z zewnątrz.

Takie memento mori ktoś wypisał na murze (Złe są czasy, ale szykują się gorsze).
Być może nie bez racji, jeśli sytuacja prawna tego obiektu się nie zmieni. Miasto powinno go z powrotem odkupić.
Przeczytałam w jednej z książek (a nawet widziałam zdjęcie), że w podwórzu wzniesiono piętrowy murowany budyneczek. Parter służył niegdyś jako psí bouda (biskup uwielbiał psy myśliwskie), a piętro jako holubník czyli gołębnik. Wysokość tego budyneczku wynosi 2 metry, niestety są naruszone fundamenty i przechyla się.

Wytyczoną ścieżką wśród lasu dojdziemy do największej chyba atrakcji całego parku.
Jest to rozhledna czyli wieża widokowa. Najstarsza w Pradze. Ma 13 metrów wysokości, a wspięcie się na górę wymaga pokonania 76 stopni.
Z drugiej strony w dole jest widok na jakiś neogotycki budyneczek:






























Przeczytałam hájovna i przez błędne skojarzenie z čajovną nabrałam przekonania, że jest tam kawiarnia/herbaciarnia. Jak sobie człowiek coś do głowy czasem wbije, to nie ma siły :)
Tymczasem hájovna to gajówka, a ma tu siedzibę stowarzyszenie, mające na celu zachowanie dziedzictwa po biskupie Thun-Hohensteinie. Tutaj można zerknąć na ich stronę i zapoznać się z działalnością.

Ponieważ i tak było zamknięte, zeszłam w dół do lasoparku i znalazłam tam figurę Diany z dwoma psami myśliwskimi.

Spotkałam też konie, korzystające z przerwy w przejażdżce dzieciaków. Konie posilały się trawą, a dzieciaki kanapkami w drewnianej altance. Altanka ponoć pochodzi z lat 70-tych czyli zza komuny. Czesi mówią za komančů :)

Usłyszałam gdzieś u góry hałas przejeżdżającego pociągu i zaciekawiona poszłam śladem torów, trafiając na stacyjkę, a właściwie przystanek kolejowy Cibulka. Reszta parku Cibulka została w dole, wraz z pustelnią, która miała niegdyś ciekawe ruchome figurki pustelników - hrabia-biskup miał słabość do rozmaitych mechanicznych urządzeń. Nic to, będzie na następny raz, bo przecież muszę wrócić obejrzeć odremontowany pawilon chiński!


Linki:
Wikipedia
Wieża widokowa
Josef Hrubeš, Eva Hrubešová - Pražské domy vyprávějí II
Stanislav Srnský - Pražské drobnosti



Štencův dům - moderna na Starym Mieście


Przed ostatnim wyjazdem do Pragi trafiłam w internecie na video, w którym mój ulubieniec Zdeněk Lukeš odpowiada o budynku, którego przewodniki raczej nie wspominają.
Oto link do tego filmu. Niecałe 6 minut, warto poświęcić tę chwilę na obejrzenie.
Štencův dům.
Obiecałam sobie, że go odnajdę i ostatniego dnia ruszyłam na poszukiwanie ulicy Salvátorská 931/8.
Trudno nie było, bo to zaraz obok Rynku Staromiejskiego.
Jako że kolekcjonuję zdjęcia tabliczek z nazwami ulic, proszbardzo :)

Mapki daję bardziej z tradycji niż z potrzeby.
Miejsce zaznaczyłam fioletowym owalnym kółkiem, trochę mało czytelnie chyba.

Na zbliżeniu widać już sam budynek plus wytłumaczenie nazwy ulicy :)

Odkryłam Amerykę czyli że na czeskiej stronie z mapami (a nie googlowskiej) można oglądać miasto z lotu ptaka, ustawiając sobie wysokość i obracając obiekty. Super!
Na pierwszym zdjęciu mamy z lewej strony Rynek (widać pomnik Husa), a Štencův dům znajduje się po lewej stronie wieży kościoła św. Salwatora (w centrum).

A tu już mamy obrócone, Hus jest u góry, a fasada domu jest widoczna za wieżą kościelną.


Dotarłam, zorientowałam się, że fasady w całości za Chiny nie sfotografuję, bo przez kościół stojący pośrodku nie ma możliwości odpowiedniego odejścia.




No to popodziwiałam ceglaną fasadę domu oraz przeczytałam treść tablicy pamiątkowej:
Czyli to, co opowiedział arch. Zdeněk Lukeš, w wielkim skrócie.
Tutaj można zresztą przeczytać co nieco o samym domu, a tutaj o jego właścicielu.
W wielkim skrócie:
Jan Štenc był wydawcą. W 1908 roku założył własną drukarnię, zajmując się głównie grafiką, reprodukcją i dokumentacją dzieł sztuki. W latach 1909-1911 powstał dom własny, w którym mieściła się również drukarnia, pracownia, atelier fotograficzne, przestrzeń reprezentacyjna.
Dom zaprojektował znany czeski architekt Otakar Novotný, autor m.in. funkcjonalistycznej budowli SVU Mánes nad Wełtawą. Historycy architektury twierdzą, że ceglana fasada domu Štenca to wpływ moderny holenderskiej.
Drukarnia była ponoć najnowocześniejsza w całych Austro-Węgrzech, pełna światła i przestrzeni. Spotykali się tu najwybitniejsi artyści owych czasów (np. Max Švabinský, Jan Štursa, Jan Kotěra) i dom wraz z drukarnią wpisał się na stałe do historii czeskiej sztuki.
Właściciel zmarł w 1947 roku, nie dożył więc na szczęście nacjonalizacji obiektu.
Po roku 1989 obiekt wrócił do spadkobierców Jana Štenca. W latach 90-tych dokonano kompleksowego remontu, a w 2016 roku wprowadziło się tam centrum coworkingu Opero.




















Jak widać, jest tu też ciągle mieszkanie rodziny.

Detal okładziny fasady.

I tak sobie stałam przed zamkniętą bramą po odkryciu tego domofonu... i nie mogłam uwierzyć, że to już koniec, że nie zobaczę nic w środku - przeklęte domofony!
Tymczasem nadeszła z ulicy sympatyczna kobieta i widząc moje manewry z aparatem, którym usiłowałam coś tam w głębi korytarza jeszcze chwycić - wszczęła rozmowę. Ja oczywiście, że Zdeněk Lukeš, że film widziałam - zwykła nawijka :)
- To proszę wejść - powiedziała. - Tylko mnie proszę zdjęć nie robić!
I w ogóle jak by co, to nie ja.

I tak wylądowałam fuksem w środku.











































Pani zaoferowała kawę, objaśniła w działalności Opero czyli tego centrum coworkingowego - sama była taką właśnie użytkowniczką.


A potem to się już kręciłam :)
Tu jest główne duże wspólne pomieszczenie, niegdyś stały tu maszyny drukarskie... ale są też mniejsze albo takie, które można wynając na spotkanie biznesowe czy małą konferencję.






Na antresoli (wejście kręconymi schodami).



Nie bylibyśmy w Czechach, gdyby zabrakło kawiarenki :) Stoliki są również na tarasiku.






















































A na koniec wewnętrzny dziedzińczyk, gdzie również można popracować, tyle, że na świeżym powietrzu.



Byłam zachwycona, jak to wszystko jest pełne światła, koloru, radości. Chce się pracować!


Jeszcze tylko pozbieram znalezione linki:
Wikipedia - o domu
Wikipedia - o właścicielu
Wikipedia - o architekcie
Wikipedia - o Towarzystwie Mánes
Artykuł o domu ze strony o architekturze

Filmik pana Lukeša... i różne inne, które też trzeba obejrzeć :)
Archiwum Štenca
O zbiorach Štenca i jeszcze o tym, że trzeba było wejść do fryzjera :)
Jeszcze o architekcie i o domie ze strony czeskiego radia
Kolejny artykuł z popularnego dziennika Lidové noviny
Znów artykuł - ale z ładniejszymi zdjęciami, niż moje :)
I jeszcze artykuł dla utrwalenia!
A na do widzenia taka gratka - okazuje się, że kręcono tam sceny jednego z odcinków Majora Zemana! Tyle że ja tego serialu jeszcze nie oglądałam.

Štencův dům jeszcze raz (na You Tube)

  Pisałam swego czasu o tej kamienicy , a dziś trafiłam na film o niej na profilu Adama Gebriana, który dość często przeglądam. Pan Gebrian ...