Klasztor w Břevnovie, cz. 2

To zaczynamy zwiedzanie klasztoru.
Grupka turystów zebrała się w hallu obok kasy.
Jak widać poniżej, kiedyś była to brama przejezdna na podwórze.

Pojawia się przewodmik z pękiem kluczy i otwiera kolejne drzwi...













































Podziwiamy krużganki ozdobione na sklepieniach freskami z dziejów klasztoru, a na ścianach licznymi portretami fundatorów, opatów.














































Wspomniałam poprzednim razem, że klasztor został założony w 993 roku przez księcia Bolesława II Pobożnego i św. Wojciecha.
Istnieje legenda, która mówi, że obaj mieli sen, w którym widzieli w głębokim lesie jelenia pijącego wodę ze źródła, gdzie w głębi pływała gałąź z trzema sękami. Na drugi dzień każdy z nich, niezależnie od siebie, wyprawił się na poszukiwania i obaj spotkali się u źródła potoku Brusnice. I cóż tam zobaczyli? Oto ze źródła chciał napić się jeleń, ale przeszkadzała mu w tym spadła tam gałąź. Św. Wojciech odsunął na bok przeszkodę, a wówczas źródło trysnęło ze zdwojoną siłą.
Nad źródłem powstał później pawilon, ale o tym w następnym odcinku :)

W każdym razie opodal źródła powstał klasztor, w którym osadzono mnichów z rzymskiego Awentynu (przyprowadził ich właśnie św. Wojciech, ich współbrat). Pierwotne wezwanie (patrocinium) było właśnie św. Benedykta, św. Bonifacego i św. Aleksego. Pierwszym opatem został Anastaz.
Klasztor břevnovski stał się punktem wyjścia dla wielu innych benedyktyńskich klasztorów w Czechach.
A tu najpierw powstały drewniane zabudowania, a do roku 1089 zostały już zastąpione całym kompleksem budowli romańskich, łącznie z trzynawową bazyliką.

Dziś opactwo nosi wezwanie św. Małgorzaty. Zostało poświęcone tej męczenniczce z Antiochii po roku 1262. Wiązało się to ze zwycięstwem Przemysła II Otakara nad węgierskim królem Belą IV w 1260 roku. Stało się to w wigilię dnia św. Małgorzaty. Wedle legendy wojsko czeskie zdobyło jej relikwie w obozie pokonanych Węgrów.
Jednak bardziej prawdopodobna jest wersja o darze papieża Aleksandra IV - ręka św. Małgorzaty spoczywała w katedrze św. Wita na Hradczanach. W roku 1262 panowała wielka susza i urządzono sławną procesję z katedry, podczas której niesiono tę relikwię dla wyproszenia deszczu. Gdy procesja dotarła do klasztoru - zaczęło lać. Toteż król podarował cenną relikwię benedyktynom i od tej pory co roku w dzień jej święta - 13 lipca - organizowano słynne pielgrzymki do św. Małgorzaty, która została patronką opactwa.

Jakie były dalsze dzieje?
Na początku XIV wieku powstał gotycki kościół i klasztor. Własnością opactwa było 90 wsi w Czechach plus 20 niepełnych. Cóż kiedy przyszli husyci i w 1420 roku spalili i obrócili w ruinę tak kwitnący klasztor. Wkrótce potem spalono żywcem dwóch mnichów, bowiem nie zgadzali się przyjmować komunii świętej pod obiema postaciami. Część zakonników wróciła po 30 latach, ale przez ponad dwa stulecia konwent břevnovski działał w Broumovie.

Wreszcie, dzięki wsparciu finansowemu Rudolfa II, opat Wolfgang Zelender na początku XVII wieku przystąpił do odbudowy. Niestety podczas wojny trzydziestoletniej klasztor znów został zniszczony i spalony.

Konwent obecny wybudowano na początku XVIII wieku. Stawiał go Kryštof Dientzenhofer. Jest to piętrowy budynek z trzema wewnętrznymi dziedzińcami.






Wokół wschodniego dziedzińca na piętrze znajdują się reprezentacyjne pomieszczenia siedziby opata.

Oglądamy kolejne pomieszczenia na piętrze, w tym pokój japoński czy ogólnie orientalny.




Wreszcie przed nami clou zwiedzania - wspaniale zdobiona Sala Terezjańska.
Bracia Asam, Kosma Damián i Egid Quirin wymalowali strop.


Malowidło przedstawia "Cud św. Vintířa".
Co to była za legenda z tym pawiem, który ożył na półmisku?
Pustelnik, zaproszony na ucztę w czasie postu, nie chciał jeść mięsa, ale też nie chciał obrazić gospodarza. Nniebiosa wysłuchały jego modlitwy i upieczony paw ożył i uciekł ze stołu :)
Szukałam, jak to po naszemu ten św.Vintíř i okazuje się - Gunter. Zmarł w 1045 roku i został zgodnie ze swoim życzeniem pochowany w tutejszym klasztorze. Co prawda husyci w swoim czasie jego szczątki roznieśli, ale za to na ścianie kościoła jest kenotaf (czyli symboliczny - pusty - grobowiec), wpisany w iluzjonistyczne malowidło typu trompe l'oeil.


Idziemy też do podziemmi kościoła, gdzie można zobaczyć resztki romańskiej budowli.

Te fragmenty romańskiej bazyliki z połowy XI wieku odkryto podczas badań archeologicznych w latach 60-tych XX wieku.


Wspomnijmy jeszce o najnowszych dziejach.
W czasie II wojny światowej klasztor podlegał różnym prześladowaniom, ale najgorsze czekało go po okupacji. Jeszcze w 1948 roku papież Pius XII nadał kościołowi tytuł bazyliki mniejszej (basilica minor), ale już w następnym roku opat Anastáz Opasek został zatrzymany i w zainscenizowanym procesie w 1950 roku jako agent watykański skazany na dożywocie.
27 kwietnia 1950 roku klasztor otoczyła policja i tzw. ludowa milicja, która go zajęła, a zakonników internowano. Urządzono archiwum w prelaturze,a w tzw. małym konwencie osadzono esbecję, która tam urzędowała pod kryptonimem Zakładu Montażowego.
Po upadku komunizmu klasztor zwrócono benedyktynom. W 1990 roku wrócił z wygnania opat Opasek (od 1968 roku - po amnestii w 1960 - przebywał w Austrii, a potem w Niemczech), a w następnych latach przeprowadzono generalny remont zabudowań. W 1993 roku nadano klasztorowi tytuł archiopactwa (archisterium). W 1997 roku klasztor nawiedził Jan Paweł II z okazji uroczystości tysiąclecia męczeńskiej śmierci założyciela, św. Wojciecha. Papież podarował klasztorowi kielich mszalny.

Opat Opasek w więzieniu zyskał sobie przezwisko "opat chuligan" :) był bardzo wesołym i dowcipnym człowiekiem. Zdarzało mu się też użyć mocniejszego słowa. Zmarł w Bawarii podczas wizyty w klasztorze sióstr benedyktynek, które wcześniej gościły go podczas wygnania. Ciało przewieziono do Czech i pochowano na cmentarzu przylegającym do klasztoru (tam też się wybierzemy).

Tymczasem dziś kończę i zapowiadam, że w następnym odcinku obejrzymy kościół i pawilon nad źródłem potoku Brusnice oraz ogrody klasztorne.
Zatím!

Nazwa czeska: Benediktinské arciopatství sv. Vojtěcha a sv. Markéty v Praze-Břevnově
Klasztor w Břevnovie, cz. 1 - tutaj.
Klasztor w Břevnovie, cz. 3 - tutaj

Klasztor w Břevnovie, cz. 1

Z Břevnovem to miałam tak, że ciągle nie udawało mi się tam dotrzeć. Albowiem, o czym wiedziałam już przed pierwszym pobytem w Pradze - z przewodnika Marka Pernala - można tam się wybrać jedynie w sobotę lub niedzielę. A ja zawsze przyjeżdżałam w sobotę i w niedzielny poranek odreagowywałam podróż, nerwy... migreną oczywiście. Więc zanim się z niej wyzbierałam, już było późno.
Plan był taki, że odwiedzę za jednym zamachem właśnie klasztor břevnovski i Białą Górę. Rzecz to jednak nierealizowalna :) przynajmniej dla kogoś, kto lubi się powłóczyć w swoim tempie, w dodatku ciągle zatrzymując się na fotografowanie.
A żeby było śmieszniej, to właśnie pierwszej niedzieli w Pradze, tak w ogóle, jak już mogłam stanąć na nogi, pojechałam do Muzeum Miasta Pragi i tam trafiłam na wystawę czasową o Břevnovie... dziś żałuję, że to było tak na sucho, bez znajomości miejsc i rzeczy...
Nadeszła jednak ta niedziela w sierpniu 2017, kiedy to przyjechałam na dwa tygodnie i wreszcie ruszyłam na podbój břevnovskiej części Pragi 6. Pogoda, jak widać ze zdjęć, dopisała.
Już wiadomo, jak się tam dostać :)

Jest to lewobrzeżna część Pragi.


Pierwsze zdjęcie wykonałam zaraz po wyjściu z tramwaju czyli klasztor jest doskonale widoczny i na pewno go nie przegapicie ani nie będziecie szukać drogi.
Przechodzimy przez jezdnię i wzdłuż budynków gospodarczych zbliżamy się do bramy.


Wypadałoby wiedzieć, co nas tam czeka i po co w ogóle do Břevnova przyjechaliśmy.
Otóż jest to najstarszy klasztor na terenie Czech. Klasztor benedyktyński.
Został założony w 993 roku przez księcia Bolesława II Pobożnego (Boleslav II. Pobožný) z rodu Przemyślidów. Za założyciela uważany jest również św. Wojciech, który był wówczas biskupem praskim i księcia do fundacji klasztoru namawiał.
Klasztor był wielokrotnie łupiony i niszczony, toteż dziś ma formy barokowe, co widzimy już przed bramą.



Autorami barokowej przebudowy byli czołowi architekci tego okresu (I połowa XVIII wieku) - Kryštof Dientzenhofer i jego syn Kilián Ignác Dientzenhofer. Z tymi nazwiskami spotykamy się w Pradze na każdym kroku.
Twórcą bramy wejściowej był syn. Na szczycie umieścił rzeźbę przedstawiającą św. Benedykta.














































Herb klasztoru. Po lewej jest ociosany konar czyli břevno. To już wiemy, skąd nazwa :) A z prawej jest pięciolistna róża - to oznacza św. Wojciecha (pochodził z rodu Sławnikowiców, pieczętujących się takim właśnie znakiem).

No i przekraczamy bramę.













































Widzimy, że JUŻ TU SĄ!
Wszędobylskie segwaye :)
I tak dobrze, że zaparkowane przy wejściu, a nie krążą po klasztornym terenie!

Na wprost kościół, a po prawej budynki gospodarcze z restauracją czy gospodą cieszącą się wielkim powodzeniem. O wiele większym niż samo opactwo ;) Jest tam też znany browar.

Jeden z pięknych zegarów klasztornych.















































Kierujemy się wzdłuż kościoła w prawo, w stronę klasztoru.
Do kościoła zajrzymy później - jest po prostu zamknięty i przewodnik otwiera go dla nas dopiero po zwiedzeniu części klasztornej.


Zwiedzanie polega na tym, że o wyznaczonych godzinach ruszają grupy - tyle, ile się zbierze osób. Wcześniej kupuje się bilet w kasie przy wejściu (80 koron). Informacje o godzinach i zniżkach znaleźć można na stronie klasztoru.
W końcu pojawia się pan przewodnik z olbrzymim pękiem kluczy i rozpoczyna opowieść.
Po czesku oczywiście :)
W teorii taka tura trwa półtorej godziny, w praktyce dłużej.


W oczekiwaniu, aż zegar wybije jedenastą, możemy jeszcze rzucić okiem na budynki przed klasztorem...

A także na przyległy park.



Musiałam podzielić břevnovskie zwiedzanie na trzy części, bo post byłby za długi.
Tak więc następnym razem obejrzymy klasztor, a potem kościół i tzw. Vojtěškę.
Tymczasem możemy poczytać o klasztorze czy to po czesku czy po polsku (w tym wypadku niewiele czytania będzie).

Klasztor w Břevnovie, cz. 2 - tutaj.
Klasztor w Břevnovie, cz. 3 - tutaj

Moje praskie zbiory - antykwariaty i księgarnie

Podczas pierwszego pobytu w maju 2016 roku odkryłam Tanie Książki. Trudne to nie było, bo są w różnych miejscach, ale dla mnie złączyły się głównie z jedną lokalizacją, przy przystanku tramwajowym Národní třída.
Książki tam były rzeczywiście tanie.
Ta gdzieś nad Letną:

Dodatkowo okazało się, że koło mnie (czyli na Nuslach) jest sporo antykwariatów. Pogrzebałam w jakimś wystawionym pudle z książkami po 10-20 koron i wyciągnęłam dwie - już czwartego dnia pobytu wiedziałam przecież, że CHCĘ UCZYĆ SIĘ CZESKIEGO :)
Tak więc wróciłam z tego pierwszego pobytu z czterema pozycjami:
Nerudę w tym samym wydaniu widziałam kilka dni temu w dziale językowym Księgarni Naukowej, ale mój kosztował mniej, bo tylko 79 koron :)

Jakoś też wtedy odkryłam portal Praha neznámá, który stał się dla mnie głównym źródłem wiedzy o dzielnicach mniej znanych, omijanych przed przewodniki.
Toteż gdy wyczytałam tam, że wyszedł pierwszy tom książki pod takim tytułem, przyjęłam propozycję Psiapsióły, by wyskoczyć na jeden dzień do Brna w sierpniu - ja z myślą o zakupie :)



















































Jeszcze w maju, stojąc nieraz na tym samym przystanku Národní třída, widziałam, że jest tam też księgarnio-antykwariat, ale jakoś nigdy nie udało się wstąpić. Albo czekałam na przesiadkę albo było już po zamknięciu.
Do środka weszłam więc po raz pierwszy dopiero podczas pobytu październikowego w 2016. I OSZALAŁAM DLA NIEJ :)
Bo patrząc z zewnątrz nie miałam pojęcia, jak wielki to sklep.
Najpierw jest część księgarniana, no i tu sobie przestudiowałam dział o Pradze, jeszcze nie przypuszczając jednak, że... że minie trochę czasu i wszystko to będę chciała mieć.
No a dalej to już szaleństwo książkoholika :)

Chodziłam oczadziała, ale jeszcze nic stamtąd nie przywiozłam wtedy :)
Bowiem w październiku 2016 kupiłam jedynie dwie pozycje o Pradze w Taniej Książce:

Nadrobiłam w maju tego roku, bo znalazłam miejsce w walizce na aż sześć książek:
Jak widać, wyszedł kolejny tom Praha neznámá, Katastrofy były w Taniej Książce, z antykwariatu wyszłam z trzema pozycjami, ale i z bólem, że na Szwejka już mi nie wystarczy miejsca.
No i ta niepozorna książeczka na samej górze stosu.
Odkrycie podwójne, a nawet potrójne: że obok hotelu jest taki dziwny antykwariat, że da się czytać po czesku i że Ivan Klima ma klimat :)
Otóż wracałam do domu nie tą, co zawsze ulicą i zobaczyłam otwartą bramę na wielkie podwórze, gdzie w głębi stały regały z książkami.
O tak sobie, pod gołym niebem, albo prawie.
Medytowałam długo, bo koniecznie z czymś chciałam wyjść, ale musiało to być cieniutkie, do torebki na podróż powrotną.
I w końcu znalazłam tego Klimę.
Pofatygowałam się do wnętrza budynku z pytaniem o cenę.
Pan popatrzył na mnie i powiedział, że jest FREE, na pytanie dlaczego - bo on mnie lubi :)
Na ile wywnioskowałam wówczas, działają głównie online, a te regały w tym miejscu to z różnymi książkami nie wprowadzonymi na stronę internetową i nie wycenionymi. Porządku tam nie ma żadnego w sensie ułożenia działami i znaleźć coś można jedynie przez przypadek.

Szłam do domu jak skrzydłach, prawie leciałam, z powodu takiego drobiazgu :)
I to była pierwsza książka, jaką przeczytałam po czesku w całości (całkiem niedawno, tak sobie po rozdzialiku skubałam). Bo do poprzednich to tak tylko zaglądam, tu trochę, tam trochę przeczytam.

No a w sierpniu tego roku dokonałam cudu i przywiozłam 15 sztuk.
Do dziś nie wiem, jak ja to zrobiłam. Część w walizce, część w osobnej siatce, jeszcze w dodatku kulejąc. No, ale czego się nie robi dla Pragi. To dlatego, że na październikowy wyjazd już się nie pisałam, za krótkie dni i bardzo niepewna pogoda - a więc następny wyjazd dopiero w maju 2018, tyle miesięcy do odczekania, niech chociaż czytać co będzie :)
Książki tu wymieszane z filmami, bo oczywiście od samego początku przywożę też filmy, ale o tym będzie osobny post.
Zdjęcie robiłam w dniu powrotu.

Część z tych książek nabyłam w księgarni Akademia, znalezionej na rogu Vaclavaka.
Do działu o Pradze trzeba wejść na I piętro.

Hrabala małego wygrzebałam za grosze w antykwariacie na Nuslach:
Niektóre pochodzą z tego dziwnego antykwariatu (tym razem zapłaciłam 20 koron za 2 sztuki), inne z tego ogromnego, coś tam znalazłam w jeszcze innym antykwariacie na Nuslach.

I tak.
Tak sobie myślałam, że będzie długie czekanie na następne pozycje.
Ale miałam znów atak pragomanii i rozpoczęłam przygodę z zakupami online.
O czym w następnym poście.

Štencův dům jeszcze raz (na You Tube)

  Pisałam swego czasu o tej kamienicy , a dziś trafiłam na film o niej na profilu Adama Gebriana, który dość często przeglądam. Pan Gebrian ...