Willa prof. Hynka Pelca na Barrandovie

W niedzielny sierpniowy poranek wybrałam się na spacer wśród willi na Barrandovie. Taki pierwszy rekonesans.
Niewiele wiedziałam - że niegdyś był to niezagospodarowany teren na obrzeżach Pragi, że w latach 20-tych praski przedsiębiorca budowlany Václav Maria Havel (ojciec przyszłego prezydenta) zaczął pisać historię tego miejsca, zainspirowawszy się podróżą po uniwersytetach amerykańskich i ujrzeniem dzielnic zamieszkałych przez bogaczy kalifornijskich. Postanowił stworzyć taką dzielnicę w Pradze, skupił skaliste tereny po lewej stronie Wełtawy i doprowadził do wzniesienia ekskluzywnych domów na 200 działkach. Mało tego, wybudował również wspaniały obiekt rekreacyjno-wypoczynkowy o nazwie Barrandovské terasy.
Ten teren nazywał się wcześniej Habrová, a Havel zmienił jego nazwę na Barrandov, od nazwiska francuskiego geologa Joachima Barrande. No a jego brat Miloš Havel założył z kolei wielkie studio filmowe Barrandov, to już chyba każdy, kto oglądał czeskie filmy, zna :)
O tym wszystkim postaram się kiedyś napisać szerzej, natomiast dziś krótka migawka z przechadzki, a właściwie jednego przystanku podczas przechadzki.
Najpierw mapki. Zaznaczyłam czerwonymi kółkami miejsce. Dojazd - metrem na Smíchov, a stamtąd autobusem 105 bodajże trzy przystanki, do Barrandovská.



Przystanek widać na prawo od kółka. Dodam, że autobus jeździ na okrętkę, a nie w obie strony.

Moja przechadzka miała być pierwszą, ale nie ostatnią, i tak - mam nadzieję - się stanie w przyszłości, już po naczytaniu się na temat. Tymczasem chodziłam sobie ulicami, usiłując coś dojrzeć przez ogrodzenia domów.
I tak znalazłam się na ulicy o nazwie Filmařská, jak że by inaczej się miała zwać, skoro w pobliżu mieści się to najsłynniejsze studio filmowe w Czechach.


Szłam więc sobie tą ulicą, gdy nagle, na zakręcie, wyłoniła się jakaś goła kobitka. Zaznaczam, że goła, nie bez kozery - znajoma, z którą dzieliłam pokój w Pradze w tym roku w sierpniu, przyglądając się jakiejś rzeźbie, zapytała właśnie, dlaczego ona jest goła :) Do tej pory nie wiem, czy pytanie było żartem, czy na serio :)

Im bardziej się zbliżałam, tym bardziej była goła :)

Najwyraźniej strzegła wejścia do domu.

Oczywiście nie miałam zielonego pojęcia, co to za dom, kto w nim kiedyś mieszkał, kto mieszka dziś.


Dopiero teraz zrobiłam mały research w internecie i wiem już więcej. Ba, teraz dopiero, ślepota jedna (moja córka wie, jaka ja jestem mało spostrzegawcza, jak nie wiem, że mam czegoś szukać, to sama z siebie nie zauważę) dostrzegam na jednym ze zdjęć drugi posąg... wycięłam go tutaj:

Mogłam przecież postarać się go wyzoomować i jakoś sensownie ująć :(
Więc kiedyś.
Tymczasem dzielę się świeżą wiedzą.
Otóż ten dom przy ul. Filmařská 337/4 to tzw. vila Pelce. Nawet ma hasło na Wiki.
Kim był Pelc?
Hynek Pelc (1895-1942) był lekarzem. Po powrocie z studyjnej podróży do USA pracował w Ministerstwie Zdrowia. W 1935 roku został profesorem na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Karola. Podjął pracę w Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego i stworzył tam od podstaw Zakład Higieny Społecznej. Podczas okupacji niemieckiej został usunięty ze stanowiska, a w okresie Heydrichiády (czyli ciężkich represji po zamachu na Heidricha) został zatrzymany przez tajną policję niemiecką i rozstrzelany na strzelnicy w Kobylisach.
/co mi przypomina, że czas się tam wybrać/
Żona Pelca, Lila Navrátilová, była również lekarzem.

I teraz tak: w latach 30-tych Pelc zamówił projekt willi, którą chciał postawić sobie na Barrandovie, u architekta Vladimíra Grégra.
Vladimír Grégr był wówczas dość młodym człowiekiem, uczniem Gočára, a dla Havla postawił cały szereg domów i nie tylko. Nieco szerzej piszą o jego twórczości tutaj. I o tym, że kto wie, czego by jeszcze dokonał, gdyby nie wojna - ponieważ brał udział w ruchu oporu, został przez Niemców aresztowany, uwięziony, a na koniec zamordowany. Doczekał się monografii, którą można ściągnąć i przeczytać z tej to strony (ściągnęłam, ale na razie odszukałam tylko fragment, gdzie mowa jest o willi Pelca, akurat bardzo mało).
Więc, że mało. Autorka tej monografii nie jest nawet pewna, że właścicielem willi był rzeczywiście Pelc. Że najprawdopodobniej, ale nie ma dokumentów na to, a raczej nie ma do nich aktualnie dostępu, co jest skutkiem powodzi z 2002 roku.
W każdym razie willę wybudowano w latach 1934-1935. Jest to dom rodzinny parterowy z mieszkalnym poddaszem. Stromy dach tworzy cztery wielkie lukarny na wszystkie strony świata. Architekt zastosował charakterystyczny mur pruski, a nie zapomniał o detalach jak ozdobne kraty i okiennice na niektórych oknach. Ogólnie budynek stwarza romantyczne wrażenie wiejskiej siedziby.
No i dochodzimy do clou czyli rzeźb. Przy wejściu ustawiono posąg Ewy, kórej autorem był rzeźbiarz Josef Pekárek, wykonał on kopię rzeźby Wełtawy, znajdującej się na wyspie Dětský ostrov.
Dalej jest posąg nagiego mężczyzny, a w ogrodzie są jeszcze inne rzeźby. Na jednym ze zdjęć wyżej wypatrzyłam nad furtką kawałek lwa :)

Na stronie Prázdné domy willa prof. Pelca doczekała się swego rekordu, bowiem jest niezamieszkana. Co nie oznacza, że bez właściciela. Willę około 2000 roku kupił obywatel niemiecki, podpisując w umowie zobowiązanie, że owe rzeźby w ogrodzie pozostaną nienaruszone. Od kogo kupił, nie wiadomo. Jedyna wzmianka o kolejnym po Pelcu właścicielu dotyczy... Josefa Goebbelsa, który miał tu mieć swą siedzibę!
Natomiast co się działo po wojnie - cisza.
Ale znalazłam opowieść sąsiada przez płot, o tym, jak to pewnego dnia zobaczył wysiadające z taksówki przed bramą willi trzy bardzo eleganckie starsze damy z kuframi. Wraz z żoną chciał się z nimi przywitać, ucieszony, że wreszcie ktoś w niszczejącej willi zamieszka i będzie się o nią starał. Jednakże starsze panie mówiły po niemiecku, zresztą w ogóle nie zdradzały chęci żadnej rozmowy. Podobnie było następnego dnia, gdy wygrzewały się w słońcu w ogrodzie. Komunikację łamaną włoszczyzną udało się nawiązać dopiero trzeciego dnia, gdy damy znalazły się w potrzebie. Otóż miały właśnie odjechać na lotnisko, gdy okazało się, że są zamknięte. Kto chce dowiedzieć się, co się stało i jak się ta historia skończyła, musi zerknąć na stronę o Barrandovie - a jest to dość zabawna historia - Absurdní příběh tří elegantních dam, jenž se odehrál v léta opuštěné vile Filmařská 4.
Za to zdradzę z tej opowieści jeszcze jedno - otóż jedna z dam była krewną właściciela willi. Tenże, bardzo bogaty człowiek, mieszka w Południowej Ameryce. Willę w Pradze dawno temu kupił, ale swoje interesy w Czechach zakończył. Willi nie wynajmuje, bo mu za te drobne się nie opłaca z tym użerać. Gdy się ciotka wybierała do Pragi, zaproponował jej, by tam zajrzała, więc damy postanowiły oszczędzić na hotelu...

I jeszcze jedno - mój ulubieniec Zdeněk Lukeš też skrobnął artykuł o architekcie, tak że proszbardzo!

Ale ale.
Ja tu, że pojechałam bez przygotowania... no, niby tak, ale częściowo. Bo ja bardzo lubię przez dziewięć miesięcy szykować sobie zeszycik na Pragę, gdzie wpisuję, wklejam etc. I proszę, tutaj sobie wkleiłam powiększone ksero mapy z Barrandovem, żeby nie musieć na miejscu z jakąś mapą się tarabanić, rozkładać, składać, szukać tych drobnych literek.
Ci, co moje zeszyty oglądali, niby się zachwycają ("gdybym ja była taka porządna i systematyczna, to bym nie szukała już od dwóch tygodni notatek"), ale podejrzewam, że po cichutku myślą sobie co za wariatka szurnięta. Ja się jednak nie przejmuję i na maj 2020 już też mam założony. Mam też wypraktykowane, że zeszyt 32-kartkowy jest trochę za cienki, a z kolei 60-kartkowy za gruby - w końcu noszę go zawsze ze sobą podczas wyjazdu. Na dziale papierniczym pewnej księgarni (nie powiem gdzie, żeby mi nikt nie wykupił) odkryłam zeszyty dziwne, bo 40-kartkowe (Pigna). Tylko już ich tam niewiele zostało, powinnam wziąć na zapas. Jedyne, co mnie wstrzymuje, to że liczę jednak na nową dostawę w innych okładkach, bo nie chciałabym mieć wszystkich takich samych. No nic, na 2020 już mam, i na maj i na sierpień, a co będzie dalej, zobaczymy :)

Zdjęcia z 11 sierpnia 2019 roku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Majowa Praga 2023

Okropne to jest, żeby tak kompletnie nie mieć czasu na tego bloga. Zbliża się kolejny majowy wyjazd, a ja nawet nic nie napisałam o tym z ze...