Stary Motol, cz. 2


Przeprawiamy się na drugą stronę ulicy Plzeńskiej.
Cały czas posiłkując się wydrukiem ze strony Praha neznámá myślałam, że tak to się spod małego parku z rzeźbą siedzącej dziewczyny zrobi skok - a tymczasem okazało się, że trzeba wrócić do poczatku wycieczki, bo innego przejścia przez ulicę nie ma.


Więc wracamy do węzła komunikacyjnego po prawej stronie mapki, trawersujemy ulicę i idziemy chodnikiem w kierunku zachodnim.

I zaraz widzimy taką tablicę.
Tak właśnie wyglądają w Czechach oznaczenia zabytków przyrody.
Spotykamy pierwszy rybník czyli staw.








Po krótkim odpoczynku nad wodą udajemy się do starego browaru. Dziś to hotel z restauracją "Starý pivovar", widoczny w prawym górnym rogu mapki.

Niestety trudno było zrobić zdjęcia o tej porze dnia.


Ten to browar był niegdyś jedynym przedsiębiorstwem w Motole.
Już w 1607 roku wzmiankowany jest w tym miejscu hostinec czyli zajazd, gospoda.
Po przejęciu dóbr motolskich przez rycerzy maltańskich zajazd ten został w XVIII wieku przebudowany na browar.
Pozostawał ich majątkiem aż do roku 1922, gdy całość dóbr została zakupiona przez gminę praską, która w roku następnym zaprzestała produkcji.

Z kolei poszerzanie szosy spowodowało częściowe zburzenie budynków browaru, działo się to stopniowo aż do lat 70-tych XX wieku.
W roku 2001 obszar ten został uznany za obiekt zabytkowy podlegający ochronie, a w latach 2003-2006 urządzono tu wspomniany hotel z restauracją.

Ślady dawnych właścicieli pozostały na murze dawnej suszarni słodowej. Mamy tu pozłacany znak rycerzy maltańskich i niżej Order Złotego Runa.

Wzmiankę o dawnym browarze znalazłam w książce Praha 5 křížem krážem, wydanej w 2010 roku. To świetna seria monografii poszczególnych praskich dzielnic, o której niewątpliwie w przyszłości napiszę :) Zbieram ją i na razie udało mi się zdobyć sześć pozycji.


Monografia podaje, kto stał na czele joannitów w momencie przejmowania przez nich posiadłości, no ale nie piszę tu przecież pracy naukowej :)
Natomiast może wspomnę o rodzinie Richterów, bo podają tu, że to byli sławni piwowarzy, z ojca na syna.

Okolica jest dosyć malownicza.

Obok browaru szlak prowadzi do zabytku przyrody Kalvarie.

Nad okolicą góruje skała zwieńczona krzyżem z datą 1721 (również ze znakiem joannitów).
























































Kalvarie rozciąga się po obu stronach szosy, jak to jest zaznaczone na mapce z tablicy z opisem, umieszczonej na początku ścieżki w górę.

Wlazłam tam z trudem, bowiem poprzedniego dnia padał deszcz i było dość ślisko (oraz stromo), a ja wybrałam się na tę krajoznawczą wycieczkę w balerinach :)
Ponoć krzyż ma przypominać o śmierci pewnego młodzieńca, który spadł ze skały.
Inna wersja legendy głosi, że wyznaczał granicę dóbr rycerzy maltańskich.

Jak było, tak było, ale widok spod krzyża najlepiej obejrzeć samemu :)

A gdy już bezpiecznie zejdziemy z powrotem na dół, możemy zapoznać się z Motolskim potokiem.
Ma prawie 10 km długości, a jego źródło bije w odległości 5 km od miejsca, w którym się znajdujemy (w pobliżu stacji metra Zličín, gdyby się ktoś wybierał na poszukiwania). Dzieli los niejednego praskiego cieku wodnego: najpierw sobie płynie wśród przyrody, potem kamiennym korytem wśród miejskiej zabudowy, aż wreszcie skrywa się pod ziemią i tak uchodzi do Wełtawy.

Przy tej okazji mogę polecić przewodnik Prahou podél potoků (a dvou řek). Sama niedawno nabyłam i teraz jestem mądrzejsza o parę informacji :)

A obok... obok stoi młyn.
Zrobiłam parę zdjęć zorką pięć, gdy z dachu, na którym prowadzono prace dekarskie, zszedł jeden z panów i zaczął prowadzić śledztwo, po co, na co i dlaczego, po czym oznajmił, że to jest własność prywatna i zażądał skasowania.
Co posłusznie uczyniłam, żeby nie wdawać się w pyskówki.
A trzeba było udawać, że "nie panimaju"!

Młyn nazywa się Motolski lub Maltański, a pierwsze wzmianki o nim pochodzą już z 1574 roku. Dzisiejsza budowla ma wygląd późnobarokowy.
Z racji zmiany ukształtowania terenu po rozszerzaniu ulicy północna część młyna jest częściowo ukryta za nasypem, tak że wygląda na parterową, podczas gdy w rzeczywistości widoczne jest pierwsze piętro.
Istotnie jest to obecnie dom mieszkalny, ale też i zabytek, więc, uważając, że mam święte i niezbywalne prawo go sobie uwiecznić, zrobiłam to od drugiej strony czyli od kolejnego stawu, tego właśnie, który należał do młyna :)



Pod koniec XX wieku staw był w złym stanie (o ile można tak powiedzieć - nie było w nim już wody). Zrekonstruowano go w 2008 roku. Obecnie są w nim hodowane karpie i liny, odławiane na jesieni.

Na koniec wspomnę jeszcze o kolejnej niedawno nabytej książce - Utajené hrady a zámky I. (Prahou po stopách panských sídel).

Zawiera ona również rozdzialik, zatytułowany "Motol: dwa zamki i jeden młyn = dwie radości i jeden smutek".
Radości są takie, że zarówno pokazany w poprzedniej notce zamek rycerzy maltańskich, jak i tzw. Cibulka (której nie widziałam) są w dobrym stanie i urzekają swą urodą. Smutek dotyczy właśnie młyna. Autorzy piszą, że w kwietniu 2017 roku miejscowi "artyści ze spreyem" przyozdobili fasadę, przy czym zakres prac jest tak duży, że nie mógł być dziełem chwili. Gdzie więc są ci, którzy powinni pilnować ochrony zabytków?



Pierwsza część notki o Motole - tutaj.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Štencův dům jeszcze raz (na You Tube)

  Pisałam swego czasu o tej kamienicy , a dziś trafiłam na film o niej na profilu Adama Gebriana, który dość często przeglądam. Pan Gebrian ...