Sierpniowa Praga 2021

 

Z dziewiątego pobytu w Pradze wróciłam z niedosytem i przesytem. Niedosyt to wiadomo - zawsze jest, choćby nie wiem, ile się zobaczyło. A przesyt? Hm, przesyt chodzenia 😁 Czyli coś, co nie pierwszy raz się zdarza, ale wiek najwyraźniej odciska swoje piętno coraz bardziej. Dwa tygodnie takiego rytmu wstać, iść, jechać, obiad, wrócić na chwilę odpocząć, znowu iść, jechać - to już chyba dla mnie za dużo. Toteż zaraz po powrocie zmieniłam rezerwację na przyszły sierpień (bo owszem, miałam ją już zrobioną) na dziesięć dni. Oczywiście i tak źle i tak niedobrze, bo mniej się zobaczy, ale może nie będę wracać totalnie wymęczona. Tak bardzo totalnie, że gdyby mnie ktoś zapytał to gdzie byłaś, co widziałaś - nie mogłabym podać wielu konkretów 😂

Najogólniej - tak jak zawsze czyli były miejsca i rzeczy nowe, było trochę powrotów do starych. Nowe niewątpliwie było to, że pierwszy raz przyjechałam do Pragi autobusem (nie był to jednak mój wybór, tylko akceptacja tego, co znalazłam w internecie czyli oferty Flixbusa). Osiem godzin siedzenia ciurkiem to średnia przyjemność, ale okazało się do przejścia. Autobus przyjeżdżał na Dworzec Główny, co też było dla mnie nowością, nie wiedziałam, że tam stają 😀

Pierwsze dwa dni, ze względu na odbywający się w nadzwyczajnym terminie festiwal Open House Praha, były megaintensywne, potem już wdrożyłam (a przynajmniej starałam się wdrożyć) plan lekko utemperowany.

Wypatrywałam oznak covidowej doby...



 

Wypatrywałam ukochanych wież, wieżyczek i kopuł...

Tramwajów...

Domofonów do kolekcji (tu trafił mi się po raz pierwszy domofon horyzontalny)...

Tablic z nazwami ulic...


 

Jak zawsze podczas oprowadzanych wycieczek ciągle doganiałam grupę, no bo wiadomo, zatrzymuję się na zdjęcie, a oni już hyc hyc daleko...

Wkradałam się na obce podwórka i klatki schodowe...

Szperałam w antykwariatach (ale nie że jakoś przesadnie, w sumie przywiozłam 14 książek)...

Przymierzałam się do selfie...

Przejechałam się pociągiem, ale bez celu, ot, aby tylko tradycji stało się zadość (po prostu przechodziłam przez Masaryczkę, skracając sobie drogę - a tu właśnie szykował się do odjazdu) 😁

Oczywiście jeździłam metrem, ale takie pustki spotkałam tylko raz. Ponieważ na mojej trasie nie jeździły tramwaje z powodu prac drogowych, z metra tym razem korzystałam maksymalnie.

Byłam tylko raz w muzeum, a i to przypadkiem - czekałam, aż się w pobliskim kościele skończy nabożeństwo i schroniłam się przed słońcem do Muzeum Pocztowego, gdzie oczywiście oprócz mnie i obsługi nie było nikogo 😀



Czego nie robiłam? Nie chodziłam ani do kina ni do teatru (z tym poczekam, aż się skończy pandemia) - a tu byłam tylko przy okazji zwiedzania budynku.


 Nie fotografowałam ludzi, czego żałuję, no ale stało się.


 

Nie udało mi się dostać do środka, żeby się przespacerować którąś z tych przewiązek. Czy wynikało to z obostrzeń pandemicznych czy w ogóle zasadą jest, że do tych akademickich budynków wstęp mają tylko studenci i pracownicy, nie wiem. 

Udałam się na poszukiwanie fińskich domków, o których reportaż widziałam w programie Z metropole i nawet znalazłam, ale te atrakcyjniejsze, parterowe, były kompletnie zasłonięte przez drzewa i krzewy...


 Co wreszcie zrobiłam?

Szukałam socrealistycznej rzeźby osiedlowej wśród panelaków...

Wreszcie przebyłam drogę z Żiżkowa na Karlin tunelem, którego się bałam... Całkiem niepotrzebnie, może w nocy, gdy jakiś element się tam zgromadzi, to tak 😎

Po Żiżkowie w ogóle sporo łaziłam, zbierając pieczątki do paszportu Wolnej Republiki Żiżkow...


 Pierwszy raz byłam wewnątrz libeńskiej synagogi...

Pierwszy raz wybrałam się poza Pragę (oczywiście do Kerska)...

Pierwszy raz patrzyłam z góry na skrzyżowanie, które codziennie pokonuję...


Pierwszy raz wspięłam się na tę kładkę (i zaraz okazało się, że mój lęk wysokości nie pozwala mi zbliżyć się do balustrady)...

Odkryłam sieć wegetariańskich restauracji, dzięki której nie byłam już skazana na knedliczki 😂

 Pierwszy raz trafiłam na ślad Vontów i Stinadel...


Pierwszy raz podczas mej nieobecności do pokoju wleciał gołąb i długo nie chciał wylecieć, wcześniej obsrawszy dokumentnie firankę (siedział na karniszu nad nią), dzięki czemu nabawiłam się traumy i już nigdy nie zostawiłam otwartego okna wychodząc...


Poznałam nowe słówko - prolézačka...

Jedyną stałą był cowieczorny powrót na ostatnich nogach do domu...



Aż czas zatoczył koło i znów byłam na Hlavní nádraží (jest tam teraz makieta dworca zbudowana z klocków)...

Odjeżdżałam jednak pociągiem - Regio Jet, również pierwszy raz i tu muszę pochwalić: super wygodne fotele (z jednej strony dwa, z drugiej jeden) i mnóstwo miejsca. Czego do tej pory nie rozumiem, bo na bilecie stoi jak byk, że to była taryfa Low cost, a widziałam, że następny wagon był już taki zwykły. Czy Low cost nie znaczy tańszy? Czyli gorszy? To ja takie tańsze i gorsze zawsze bym chciała!

O tym wszystkim (lub prawie wszystkim) oczywiście planuję pisać.

6 komentarzy:

  1. Praga zrobiła na mnie świetne wrażenie, gdy tam byłam! I... niemalże stwierdziłam, że jest piękniejsza niż mój ulubiony Kraków, a to prawie herezja! :O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Herezja 😁 Kiedyś też tak bym myślała... Dopóki się człowiek w Pragę nie wgłębi, dopóty może sądzić, że naprawdę "Kraków to mała Praga", jak się zwykło mawiać. W rzeczywistości Kraków to bardzo bardzo malutka Praga 😂
      Dzięki za wizytę 😊

      Usuń
  2. Znalazłam się tu przez przypadek i obejrzałam sobie po kolei. Małgosiu, Ty jednak masz kondycję, wprawdzie potem odchorowałaś, ale co zobaczyłaś to Twoje. Uściski 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha, zastanawiam się, za którym razem stwierdzę, że nie mam już nic nowego do zobaczenia w Pradze - i czy to w ogóle możliwe 🤣🤣🤣

      Usuń
  3. O, i ja dotarłam do wpisu wreszcie! Nawet mail w tej sprawie przyszedł. Przewiązka bardzo jest urodziwa. Od razu musiałam odszukać przewiązki łączącej dwie części budynku Instytutu Maszyn Przepływowych mojej uczelni. I się okazało, że pamięć to jednak ulotną jest. Zamiast przeszklonego kurytarzyka bardziej wagon osobowo-towriwy mi się widzi. Przygotowałam nawet screen na te okoliczność, ale chyba w komentarz wstawić się nie da.
    Uściski przy piątku! 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, nie da się, i to dość utrudnia życie. Pewnie się kiedyś blogspot zorientuje w braku i dołoży taką opcję, ale na razie guzik 🙄

      Usuń

Majowa Praga 2023

Okropne to jest, żeby tak kompletnie nie mieć czasu na tego bloga. Zbliża się kolejny majowy wyjazd, a ja nawet nic nie napisałam o tym z ze...