Klasztor w Břevnovie, cz. 1

Z Břevnovem to miałam tak, że ciągle nie udawało mi się tam dotrzeć. Albowiem, o czym wiedziałam już przed pierwszym pobytem w Pradze - z przewodnika Marka Pernala - można tam się wybrać jedynie w sobotę lub niedzielę. A ja zawsze przyjeżdżałam w sobotę i w niedzielny poranek odreagowywałam podróż, nerwy... migreną oczywiście. Więc zanim się z niej wyzbierałam, już było późno.
Plan był taki, że odwiedzę za jednym zamachem właśnie klasztor břevnovski i Białą Górę. Rzecz to jednak nierealizowalna :) przynajmniej dla kogoś, kto lubi się powłóczyć w swoim tempie, w dodatku ciągle zatrzymując się na fotografowanie.
A żeby było śmieszniej, to właśnie pierwszej niedzieli w Pradze, tak w ogóle, jak już mogłam stanąć na nogi, pojechałam do Muzeum Miasta Pragi i tam trafiłam na wystawę czasową o Břevnovie... dziś żałuję, że to było tak na sucho, bez znajomości miejsc i rzeczy...
Nadeszła jednak ta niedziela w sierpniu 2017, kiedy to przyjechałam na dwa tygodnie i wreszcie ruszyłam na podbój břevnovskiej części Pragi 6. Pogoda, jak widać ze zdjęć, dopisała.
Już wiadomo, jak się tam dostać :)

Jest to lewobrzeżna część Pragi.


Pierwsze zdjęcie wykonałam zaraz po wyjściu z tramwaju czyli klasztor jest doskonale widoczny i na pewno go nie przegapicie ani nie będziecie szukać drogi.
Przechodzimy przez jezdnię i wzdłuż budynków gospodarczych zbliżamy się do bramy.


Wypadałoby wiedzieć, co nas tam czeka i po co w ogóle do Břevnova przyjechaliśmy.
Otóż jest to najstarszy klasztor na terenie Czech. Klasztor benedyktyński.
Został założony w 993 roku przez księcia Bolesława II Pobożnego (Boleslav II. Pobožný) z rodu Przemyślidów. Za założyciela uważany jest również św. Wojciech, który był wówczas biskupem praskim i księcia do fundacji klasztoru namawiał.
Klasztor był wielokrotnie łupiony i niszczony, toteż dziś ma formy barokowe, co widzimy już przed bramą.



Autorami barokowej przebudowy byli czołowi architekci tego okresu (I połowa XVIII wieku) - Kryštof Dientzenhofer i jego syn Kilián Ignác Dientzenhofer. Z tymi nazwiskami spotykamy się w Pradze na każdym kroku.
Twórcą bramy wejściowej był syn. Na szczycie umieścił rzeźbę przedstawiającą św. Benedykta.














































Herb klasztoru. Po lewej jest ociosany konar czyli břevno. To już wiemy, skąd nazwa :) A z prawej jest pięciolistna róża - to oznacza św. Wojciecha (pochodził z rodu Sławnikowiców, pieczętujących się takim właśnie znakiem).

No i przekraczamy bramę.













































Widzimy, że JUŻ TU SĄ!
Wszędobylskie segwaye :)
I tak dobrze, że zaparkowane przy wejściu, a nie krążą po klasztornym terenie!

Na wprost kościół, a po prawej budynki gospodarcze z restauracją czy gospodą cieszącą się wielkim powodzeniem. O wiele większym niż samo opactwo ;) Jest tam też znany browar.

Jeden z pięknych zegarów klasztornych.















































Kierujemy się wzdłuż kościoła w prawo, w stronę klasztoru.
Do kościoła zajrzymy później - jest po prostu zamknięty i przewodnik otwiera go dla nas dopiero po zwiedzeniu części klasztornej.


Zwiedzanie polega na tym, że o wyznaczonych godzinach ruszają grupy - tyle, ile się zbierze osób. Wcześniej kupuje się bilet w kasie przy wejściu (80 koron). Informacje o godzinach i zniżkach znaleźć można na stronie klasztoru.
W końcu pojawia się pan przewodnik z olbrzymim pękiem kluczy i rozpoczyna opowieść.
Po czesku oczywiście :)
W teorii taka tura trwa półtorej godziny, w praktyce dłużej.


W oczekiwaniu, aż zegar wybije jedenastą, możemy jeszcze rzucić okiem na budynki przed klasztorem...

A także na przyległy park.



Musiałam podzielić břevnovskie zwiedzanie na trzy części, bo post byłby za długi.
Tak więc następnym razem obejrzymy klasztor, a potem kościół i tzw. Vojtěškę.
Tymczasem możemy poczytać o klasztorze czy to po czesku czy po polsku (w tym wypadku niewiele czytania będzie).

Klasztor w Břevnovie, cz. 2 - tutaj.
Klasztor w Břevnovie, cz. 3 - tutaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Majowa Praga 2023

Okropne to jest, żeby tak kompletnie nie mieć czasu na tego bloga. Zbliża się kolejny majowy wyjazd, a ja nawet nic nie napisałam o tym z ze...