Oglądałam właśnie najnowsze wydanie magazynu Z metropole, które zaczęło się reportażem na temat staromiejskiej hali targowej. Polecam - jest tutaj. W dodatku opowiada o budynku mój ulubieniec czyli Zdeněk Lukeš, historyk architektury, autor wielu publikacji na ten temat.
Przypomniałam sobie, że byłam tam w sierpniu 2019 roku w ramach projekciku, który polegał na odnalezieniu przechodnich domów w centrum. Wspomniałam już o tym we wrześniu zeszłego roku. Na rozdział o takich przechodach natknęłam się w tej książce:
A oto, co napisał Dan Hrubý o tym miejscu: Zacznijmy jednak od początku czyli od mapki. Czerwona gwiazdka 😀
Przyszłam od ulicy Rytířská, a pasaż łączy ją z ul. 28. října. Budynek ma imponującą fasadę.
Co nam mówi historia? Budynek powstał w latach 1894–1896 na miejscu czterech starszych domów. W jednym z nich narodził się Alois Senefelder, o którym do tej pory nie słyszałam, ale teraz już wiem, że był wynalazcą litografii (po czesku kamenotisk). Więcej informacji o tym zacnym gościu można znaleźć tutaj.
Wikipediowy artykuł na temat hali targowej nie jest niestety tak obszerny, ale tu z pomocą przychodzą państwo Josef Hrubeš i Eva Hrubešová, którzy w drugim tomie serii Pražské domy vyprávějí... poświęcają jej ponad dwie strony.
Otóż więc dowiadujemy się, że na początku lat 90-tych XIX wieku radni miejscy postanowili wybudować na Starym Mieście nowoczesną, krytą halę targową, aby polepszyć higienę i kulturę sprzedaży, zwłaszcza produktów spożywczych, którymi do tej pory handlowało się głównie na praskich placach i ulicach. Wybrano działkę przy ulicy Rytířská, która miała długą tradycję handlu w kramach - wcześniej nazywała się nawet Targ Jajeczny (Vaječný trh).
Niestety trzeba było wyburzyć cztery stare domy, każdy z ciekawą historią. Na przykład dom Pod Czarnym Kogutem (Dům U Černého kohouta) wiązał się z pojedynkiem, jaki przed nim stoczył malarz Karel Škréta. Ten to dzielny człek, mający w pobliżu swe atelier, zabił malarza holenderskiego - czyżby poszło o różnice w poglądach na sztukę? Czy też o jakąś białogłowę? Było to w XVII wieku, pojedynki były zakazane i żeby się uchronić przed karą, Škréta dał dyla do klasztoru augustianów Na Zderaze. Aby się odwdzięczyć zakonnikom za schronienie, namalował im wielki cykl obrazów z życia św. Wacława, ale to już inna historia (o, tu).
Istnieje też legenda związana z nazwą tego domu. Działo się to pod koniec XVIII wieku. Bogaty właściciel domu zorientował się, że zginęły mu srebrne naczynia, podejrzenia padły, jak zwykle, na służbę. Przyjaciel pana domu dał mu radę, dzięki której złodziej został ujęty, a stało się to tak. Wieczorem zawołano całą liczną służbę do pokoju, gdzie na stole nakrytym ciemnym suknem leżał martwy czarny kogut. Oznajmiono, że jest to kogut zaczarowany, który wskaże sprawcę kradzieży, gdy ten go pogłaszcze. Wszyscy podeszli, koguta pogłaskali, a następnie kazano im pokazać dłonie. Okazało się, że kogut był posypany sadzami - a czyste ręce miał tylko jeden młodzian, który bojąc się zdradzenia jedynie udawał, że koguta głaszcze. Zaraz się przyznał do kradzieży, a od tej pory czarny kogut dał swe miano domowi. Taka opowieść 😍
Przy tej okazji trafiłam na stronę o Pradze, gdzie jest wspomniana, muszę się w niej rozejrzeć, co tam jeszcze ciekawego można znaleźć, wygląda interesująco - oto ona.
Ale wróćmy do zamysłu budowy hali targowej. Poprzednie domy, ze średniowiecznym rodowodem, wyburzono i w czerwcu 1894 roku przystąpiono do dzieła. Plany nakreślił architekt Jindřich Fialka. Czteropiętrowa budowla w stylu neorenesansowym miała w parterze dwa wjazdy, kawiarnię, sklepy, oczywiście výčep czyli jakiś szynk, a na piętrach były biura urzędów miejskich. Fasadę ozdobiono herbami miast czeskich. W lunetach głównego wejścia wymalowano motywy z praskich targowisk. Natomiast właściwa hala to była kryta przestrzeń z dwoma pasażami i ośmioboczną szklaną kopułą. Dla handlarzy przewidziano 360 stoisk z pulpitami o szerokości 2 metrów. Oczywiście cały obiekt był podpiwniczony, ze składami, chłodniami i własną elektrownią parową.
W lutym 1897 roku budowę ukończono. Jej koszt wyniósł 2 667 704 korony austriackie. Obiekt podczas uroczystego otwarcia poświęcił proboszcz z kościoła św. Hawla (Gawła? zawsze mam z tym problem). Na początku nie było jednak łatwo przekonać przekupniów, by zostawili swoje dawne stoiska na ulicach miasta i przenieśli się do nowej hali (pierwszej w mieście). Bali się, że stracą swoich stałych klientów, trochę też ich odstraszały przepisy związane z higieną sprzedaży 😏 Za stoisko w hali musieli płacić 20 złotych miesięcznie, za używanie chłodni dodatkowo 30 złotych.
Miasto się bardzo chlubiło halą i w okresie międzywojennym często prowadziło do niej gości zagranicznych. Asortyment był bardzo szeroki, nieraz nawet luksusowy (na przykład gęsi z Prowansji czy jagnięta z Serbii), a do najdroższych należały żabie udka, chociaż w większości były sprowadzane z czeskich stawów.
Żeby już skończyć ten przydługawy post, dodam tylko, że - niestety - w latach 80-tych XX wieku przeprowadzono generalny remont, który poskutkował zakryciem oryginalnego szklanego dachu nad częścią sprzedażową - dla ocieplenia. A potem jeszcze, w 1993 roku hala przeszła w ręce prywatnej firmy, która otwarła tu supermarket. Obecnie magistrat planuje przywrócenie temu miejscu jego pierwotnej funkcji, oczywiście z jej rozszerzeniem. No zobaczymy, co to z tego wyniknie. Tymczasem zapraszam na spacer do środka.
Wyjście prowadzi na ul. 28. října, Petr Sojka w zalinkowanym na początku programie Z metropole mówi, że od tej strony kamienica nazywa się U Dvou medvědů i rzeczywiście te miśki tam są, tylko że ja, Bóg wie dlaczego, nie zrobiłam wtedy zdjęcia całości 😕 Chyba zafascynowały mnie balkony lewej części i na tym poprzestałam.
Swoją drogą dziwne, że dom nazywa się Pod dwoma niedźwiedziami, a w herbie jest czapla (chyba że bocian) 😏
Wróciłam tym samym pasażem do ul. Rytířská...
A tam czekała mnie niespodzianka - na koniec dnia wyszło (zachodzące) słońce i zabarwiło na złoto fasadę.
Była już prawie dziewiąta wieczór, czas do domu 🕘
Fotografie z 10 sierpnia 2019 roku