Kiedyś w maju na Małej Stranie - kontynuacja

A więc przybyłam na Zámecké schody, gdzie za pomocą Booking.com zarezerwowałam pokój na swój ostatni (jak do tej pory) majowy praski pobyt. Skusiła mnie oczywiście lokalizacja - pomieszkać choć przez chwilę na Małej Stranie, pod samym Zamkiem - no no 💗 Co prawda podejrzewałam, że te schody dadzą mi w kość (i dały), ale trudno.

Zámecké schody to jakby przedłużenie ul. Thunovskiej w kierunku Zamku. Uwaga, żeby nie pomylić, bo są jeszcze Staré zámecké schody, które prowadzą na Zamek z Klárova, i żeby było śmieszniej te właśnie, wbrew nazwie, są nowsze 😄


Czerwoną strzałeczką zaznaczyłam położenie moich hm hm apartamentów. Istotnie nazywało się to Royal View Apartments, przy czym royal view miało się z tarasów. Z mojej klitki jedynie na podwórko-studnię 😀
Zaczynam i kończę walizką. Tu jeszcze w domu, w dniu wyjazdu. Można się zdziwić, że budzik. No co, ja nie mam telefonu 😜 Można się też zdziwić, że lejek. To proste - nie lubię wody (w sensie do picia). No nie lubię i już. Za kawą też specjalnie nie przepadam, zwłaszcza w podróży. Robię sobie herbatę z sokiem malinowym i przelewam do butelki (zimna też jest dobra - dla mnie - a termos jednak zabiera więcej miejsca). Tak więc lejek jest artykułem pierwszej potrzeby, jasne?
No i dobrze, już stoję przed budynkiem i czekam, żeby przybył chłopak z kluczami. Wita mnie popiersie pewnego malarza, o którym będzie dalej.
To, że się po prawie 7-godzinnej podróży wtarabaniłam z walizką na górę, to jeden z cudów Pragi. Jak tylko wysiądę na Hlavním nádraží,  natychmiast dostaję szwungu i gotowa jestem iść na koniec świata.
Tymczasem idę do swego pokoju, z numerem 2. Dom jest 2-piętrowy i wygląda mi na to, że są tam do wynajęcia w sumie 4 apartamenty, po dwa na pierwszym i drugim piętrze (ale pewna nie jestem). Ja w każdym razie ląduję na pierwszym: drzwi są moje, ale zakratowane okno nie, to należy do apartamentu od frontu, który ma osobną dużą kuchnię (za tym właśnie oknem) i nie wiem, czy dwa pokoje czy więcej - raz było otwarte, gdy wychodziłam z domu, bo sprzątały dziewczyny, wyglądało to na dużą przestrzeń, pełną światła.
A tu moje okna i dużo światła nie należy się tam spodziewać, skoro wychodzą na to podwóreczko-studnię. Właściwie, jeśli chciałam mieć jasno, musiałam zapalać światło, a w konsekwencji spuszczać rolety, bo wówczas miał wgląd do mojego soukromí każdy, kto szedł po schodach 😏 Akurat tak się złożyło wówczas, że często padało i słońca doprawdy mi tam brakowało.
Wielkość podwóreczka można ocenić ze zdjęcia poniżej. Na samym dole mieściły się tam właściwie jedynie kosze na śmieci.
Na schodach wyżej była oszklona witryna, z której można sobie było pożyczyć rozmaite przewodniki o Pradze. Zdjęcia brak, bo było tam za ciemno, gdy się raz zapędziłam.


A teraz uwaga, szok.W opisie pokoju na przykład jest SZAFA. Okazuje się, że przez szafę niektórzy rozumieją rodzaj sekretarzyka 😏 Gdy się wpada na weekend, to nie ma wielkiego znaczenia, ale gdy przyjeżdżasz na 9 dni, to już trochę gorzej, chciałoby się gdzieś te sukienki powiesić. W rezultacie wisiały na drzwiach w przedpokoiku. Pokoik jest malutki, a aneks kuchenny... no, śpisz z nosem w nim 😁 We dwie osoby byłoby tu naprawdę ciężko... na szczęście byłam sama, więc jakoś zniosłam pobyt w tej mysiej dziurze. I zrozumiałam, dlaczego to była okazja i promocja na Booking (zapłaciłam około tysiąca zł). LOKALIZACJA, głupcze!
W każdym razie wyposażenie wszelkie było. Łazienka z prysznicem nowa (toaleta osobno), ale trudno zrobić zdjęcie, nie było odejścia.

Bo oto clou obiektu, czyli zasygnalizowane już w poprzednim poście tarasy. Są rzeczywiście fantastyczne, a przede wszystkim fantastyczny jest z nich widok. Tarasy są trzy, każdy kolejny wyżej, przechodzi się do nich przez podwóreczka na tyłach posesji.

Wieżyczka poniżej kryje kręcone schody, prowadzące z niższego tarasu.
A tu taras drugi i trzeci, pod samym Zamkiem.

Altana u sąsiadów.






Na jednym z tarasów jest pomieszczenie z lodówką, zlewem, kieliszkami etc., żeby nie trzeba było chodzić ze szkłem z dołu, gdy chce się nieco poimprezować.

Ale powiedzmy sobie wreszcie nieco o samym domu.

Ma on dwie nazwy: Dům U Bílého dropa (czyli Pod Białym Dropem) lub Dům U Pelikána (Pod Pelikanem). Dropy w Polsce wyginęły w latach 80-tych, a w Czechach populacja się odnawia, mówi Wikipedia. 

Poniżej reprodukuję pierwszą stronę poświęconą temu domowi w książce Pražské domy vyprávějí...VI (autorzy: Eva Hrubešová i Josef Hrubeš, Academia 2002).

Schody Zamkowe, przy których stoi nasz dom, powstały prawdopodobnie już w XIII wieku. Był tu zawsze spory ruch, ba, nawet jeździło się po nich konno. A przy schodach powstała średniowieczna zabudowa. Jednakże te gotyckie domy uległy zniszczeniu podczas wojen husyckich w XV wieku. Potem doszło jeszcze do słynnego pożaru Małej Strany w 1541 roku, gdy zgorzało 155 domów.  Dom U Pelikána odbudowano w stylu renesansowym (zachowały się z tamtego czasu sklepienia parteru i część murów), a w końcu XVII wieku przebudowano go w duchu baroku. Dzisiejszy wygląd pochodzi z kolejnej, późnobarokowej przebudowy prawie sto lat później: klatka schodowa, którą widać wyżej i cała dyspozycja wnętrz.

Parcela jest wąska i długa, a dom oprócz części frontowej ma w drugim piętrze dwa boczne skrzydła okalające wyłożone płytkami podwórko. Dobrze czytacie - w drugim piętrze, bo przecież teren się tu wznosi do góry czyli do Zamku. Czyli ja mieszkając na pierwszym piętrze miałam za tylną ścianą... wzgórze.

Diabli mnie biorą, bo przejrzałam zdjęcia i nie znalazłam tego podwórka. Człowiek mieszka przez 9 dni i najwyraźniej mówi sobie: zawsze zdążę, jutro... a potem wyjeżdża i do widzenia, babciu. Odniosłam wrażenie, że te boczne skrzydła nie należą do apartamentów nynajem, tylko są zamieszkałe, w każdym razie.

Autorzy czyli państwo Hrubeš opowiadają, że oprowadzał ich po posiadłości aktualny właściciel, pan Ivan Wichterle. To się chyba od 2002 roku zmieniło, bo rejestr katastru podaje już inne nazwisko. W roku 1964, gdy budynek przeszedł w ręce państwa, jego właścicielką była znana rzeźbiarka Hana Wichterlová, więc w ramach restytucji majątku w 1992 obiekt wrócił do rodziny. Bratem artystki był Otto Wichterle, znany chemik i wynalazca soczewek kontaktowych, o czym się dowiedziałam swego czasu na kursie czeskiego 😍

No ale adres Zámecké schody 188/6 jest znany głównie z innego lokatora - był nim malarz Jan Zrzavý, który mieszkał w drugim piętrze przez ostatnie 16 lat swego życia. Jego sylwetka w charakterystycznym ubraniu była znana i popularna na Małej Stranie. Oto, co mówił o swym mieszkaniu:

Sfotografowałam też dwie strony z książki Pražské příběhy: na cestě Malou Stranou (autor Dan Hrubý), którą polecam gorąco, to prawdziwa kopalnia wiedzy o Małej Stranie, zebrane dziesiątki, setki wspomnień jej mieszkańców.

Malarzowi poświęcono popiersie na fasadzie domu, jego autorem był prof. Jan Simota, a zostało ono odsłonięte w 1989 roku. Trochę przeszkadza w otwieraniu okiennicy sklepu obok i ponoć właściciel miał zamiar wystąpić do odpowiednich instytucji o przesunięcie go o parę centymetrów wyżej - ale skoro nic się nie zmieniło od 2002 roku?...
I jeszcze tak - w zeszłym roku oglądałam przeuroczy film pod tytułem Káťa a krokodýl z 1965 roku. Pewnie znacie radziecką książkę dla dzieci o tym tytule? Jedna z moich ulubionych z dzieciństwa 😍 A ta czeska ekranizacja została nakręcona właśnie na Małej Stranie! I oto kogo zobaczyłam w jednej scenie:

Tak, właśnie Jan Zrzavý w swojej charakterystycznej mycce przechodzi ulicą i patrzy na unoszące się do góry piłki 👀 

A sam film zaczyna się sceną zabawy bohaterki na Zamkowych schodach. Ach, chyba muszę o nim osobno napisać! 

I oto szczęśliwie dotarliśmy do końca dzisiejszej wycieczki na Małą Stranę. Właśnie pakuję walizkę w dniu wyjazdu. Jak widać wypełniam ją głównie książkami. Za każdym razem jest ich więcej i coraz bardziej się dziwię, że daję radę to wszystko zabrać. Wówczas przyjechała mi pomóc i odwiozła na stację praska przyjaciółka Věra i całe szczęście, bo bez jej pomocy bym się skichała chyba - walizka, torebka i niestety jeszcze siatka z książkami - nie zmieściły się wszystkie, było ich 20 sztuk, a ważyły 7 kg 😉

Fot. z dni 18-26 maja 2019 roku


Dodatkowo:

- opis domu i działki z Katalogu zabytków

- artykuł z Blesku

- nieco informacji z Atlasu Czech

- rekordowa aukcja sprzed kilku miesięcy 

- jak malował Jan Zrzavý

Grób rodziny Hrdlička na Cmentarzu Olszańskim

To jeden z najbardziej znanych i największych pomników na cmentarzu Olszańskim ( Olšanské hřbitovy ). Alois Hrdlička był prawnikiem i sędzią...