Kolonia Domov na Žižkově, cz. 2

Poprzednim razem zaczęłam snuć wspomnienia ze spaceru po dzielnicy starych domków na Žižkově, ale oczywiście się ze wszystkimi zdjęciami nie zmieściłam, więc dziś druga część.
Trochę jeszcze pokręciłam się wówczas w maju 2017 roku wśród tych urokliwych uliczek.


Między starym budownictwem trafiały się i nowsze realizacje. Często były to tylko niezbyt ciekawe, ale pewnie wymuszone warunkami życia, przebudowy.
Znalazłam jednak i taki, całkiem nowoczesny budynek.
O ile sam pomysł dobudówki do istniejącego domu w kompletnie odmiennym stylu może nie jest najszczęśliwszy, o tyle sama architektura mi się podoba.
Mimo tych wąskich szczelin okiennych (trochę a' la dawne fortyfikacje) przypuszczam, że w domu jest jasno, dzięki oknom w połaci dachu. No i nie wiem, jak to jest rozwiązane z tyłu.




A potem dotarłam na szczyt wzgórza, po drodze mijając jakiś rodzaj klubu dla matek z dziećmi (chyba), gdzie na trawniku stał koń trojański :)



Na samej górze były ogródki działkowe.
Pamiętam, że gdy zetknęłam się z nimi w Pradze po raz pierwszy, byłam zdziwiona - naiwnie myślałam, że to polski wynalazek :)
Te tutaj ogródki są pięknie położone i widoki z nich muszą powalać... no, tylko że, jak to w takich przypadkach bywa, furtka jest zamknięta i popatrzeć można tylko przez siatkę ogrodzeniową.






Jak by się uparł, toby ten komin umiejscowił :) ale się nie upieram :)
Takich kominów, pozostałości po fabrykach i fabryczkach, jest jeszcze w Pradze sporo, choćby na moich Nuslach.




Stoczyłam się na dół z powrotem. Nie przedeptałam wszystkich uliczek, bo i hałas panów remontowców był troche uciążliwy, a i chciałam zobaczyć jeszcze drugą kolonię, o nazwie Jarov, położoną w dole, po drugiej stronie linii tramwajowej.




A na koniec nazwa jednej z uliczek.
Tak się zastanawiałam, co to za hinduskie nazewnictwo :)
A tymczasem przedwczoraj na lekcji braliśmy części ciała i próbowaliśmy je opisywać. Przy skośnych oczach okazało się, że po czesku to šikmé oči :) Czyli to ulica Skośna po prostu. Tajemnica wyjaśniona :)

I jeszcze jedna sprawa.
Trafiłam wczoraj na jakimś blogu o Pradze na adres ubytovny (czyli ni to hotel robotniczy ni hostel) położonej na Žižkově. Takie informacje zbieram, bo zawsze szukam czegoś taniego do zamieszkania, a powoli dojrzewam do nowej praskiej koncepcji mieszkalniczej :) Mianowicie, żeby co pobyt zmieniać dzielnicę i wówczas poznawać ją dogłębnie, nie tracąc czasu na długie dojazdy. Warunkiem jednakże jest dostęp do kuchni oraz samodzielny pokój. W hostelach to wiadomo jak jest, wynajmuje się łóżko w pokoju - ale tu, gdy kliknęłam, okazało się, że cena jest tak niska, że można po prostu wykupić dwa łóżka w pokoju 2-osobowym i gra gitara :) Tak to sobie przynajmniej wyobrażam.
No ale haczyk jest. Łazienki są wspólne. Tego jeszcze nie przerabiałam :)
Tak czy siak, to melodia przyszłości, więc dlaczego o tym mówię?
Otóż gdy zobaczyłam zdjęcie tej ubytovny od razu mi zadzwoniło - przecież ja tam byłam!
I faktycznie, właśnie przy transferze pieszym z Domova na Jarov :)
To ten budynek po lewej stronie.
Więc może, gdybym się zdecydowała kiedyś na rezerwację w tym miejscu - wówczas obejdę wszystkie okoliczne uliczki o każdej porze dnia :)

O Jarovie kiedyś tam będzie, ale nie w następnym poście. Trzeba zmienić dzielnicę :)

Kolonia Domov na Žižkově

Jeszcze marzec, ale już wiosna i piękna słoneczna niedziela. Do Pragi zostały niecałe dwa miesiące :)
Wracam więc wspomnieniami do równie słonecznego, ale o wiele cieplejszego majowego dnia zeszłego roku, kiedy wybrałam się na spacer do kolonii Domov na Žižkově. O jej istnieniu dowiedziałam się oczywiście ze strony Praha Neznámá i zgodnie z jej wytycznymi wysiadłam z tramwaju na przystanku Strážní. Jeżdżą tam linie 1, 9 i 11.
Na mapce przystanek ten zaznaczyłam czerwonym kółkiem.
Czyli Praga prawobrzeżna, na mapie między cmentarzem Olszańskim a Karlinem, tyle że jeszcze bardziej w prawo.



Z przystanku Strážní ruszamy w górę ulicą o tej samej nazwie.

Pierwsza przecznica to bedzie właśnie ta ulica:

Tu już możemy zrobić, co nam się żywnie spodoba - iść dalej w górę, albo skręcić w lewo, albo w prawo...
A najlepiej przyjechać tam dwa razy, w różnych porach dnia. I łazić :)
No bo trudno robić zdjęcia pod światło :)

Co nas tam czeka? Osiedle domów, prawie wiejskich, domków jak z bajki.
Ja osobiście mam lekkiego hopla na punkcie oglądania domów, obojętnie gdzie jestem.
No a w Pradze to już w szczególności :)


Gdy powstała Czechosłowacja, a stolica rozwijała się w szaleńczym tempie i zewsząd ściągali ludzie do pracy, miasto rozrosło się niesamowicie.
W 1919 roku powstała spółdzielnia dla budowy domków rodzinnych na Žižkově pod wspólną nazwą Domov. Ich właścicielami mieli stać się urzędnicy państwowi. Zamówiono projekty u czterech architektów, ale z uwagi na okazałość zaprojektowanych domów - tak przynajmniej zdawało się zamawiającym - powierzono pracę nad nowym projektem jeszcze innemu projektantowi. I tak powstały domki jedno, dwu i trzyrodzinne w jednakowym stylu: na parterze była kuchnia, dwa pokoje i łazienka z pralnią oraz przeszklona weranda, a na poddaszu można było urządzić jeszcze jeden pokój.
Oczywiście tylko część tych domów zachowała się w niezmienionym stanie. Ale tym bardziej zachwyca :)
Zapraszam na spacer!





To chyba tam będąc, pierwszy raz zwróciłam uwagę na ddrabinki i podpórki na dachach. Pamiętam, że żartowałam na fejsbuku, że dziwni ci Czesi, wyłażą z dywanem do trzepania aż na dach :)
Dopiero ktoś mi wyjaśnił, że to dla bezpieczeństwa kominiarzy - trzymanka, a nieraz nawet i siedzonka :)





Charakterystyczna sprawa - nie szukajmy na tabliczkach na domach nazwy ulicy! Co to, to nie! Tylko numer (albo dwa numery) i nazwa i numer dzielnicy. Nazwę ulicy znajdziemy tylko na jej początku albo końcu, natomiast gdy się wbijemy z jakiejś przecznicy pośrodku, pozostaje nam tylko pytać przechodniów :)




Na dziś kończę prawdziwym bajkowym cudem :)
Dom jednego z pierwszych mieszkańców kolonii, inspektora policji Mareša. Mieszka w nim jego córka, która przechowuje kronikę spółdzielni.
To jest po prosty bajeczny obrazek.

I już zapraszam na dalszy ciąg spaceru, bo oczywiście w jednym poście się nie zmieszczę, zostało drugie tyle zdjęć. Mówią, że mniej to lepiej, ale nie umiem się tak ograniczać :)

Podolí - kościół św. Michała Archanioła


Impulsem do dzisiejszej notki stała się zaczęta właśnie po raz pierwszy lektura Szwejka w oryginale.
Pomyślałam - spróbuję. Tymczasem idzie nadspodziewanie dobrze :)
I oto znalazłam passus dotyczący kościółka w Podolí. I przypomniałam sobie, żeśmy tam przecież były.
Ba, coraz więcej znajomych miejsc w Szwejku odkrywam, takich, które wcześniej nic mi nie mówiły. Na przykład piękna historia związana z kościołem we Vršovicach, o którym już pisałam. Wygląda na to, że pójdę tam raz jeszcze, znów zrobię zdjęcia i podzielę się Szwejkiem właśnie.
Tymczasem historyjka z Podola:
Tu tłumaczenie polskie:

Podolí to dzielnica na prawym brzegu Wełtawy, położona na południu, za Wyszehradem. Należy administracyjnie do Pragi 4.
Wybrałyśmy się tam w niedzielny sierpniowy poranek z Psiapsiółą na oglądanie domów i willi.
Ale prawie zaraz, gdy wysiadłyśmy z tramwaju jadącego z centrum wzdłuż rzeki (przystanek Podolská vodárna) i skręciłyśmy w równoległą ulicę, mając zamiar iść na południe, na północy ukazała nam się stara drewniana dzwonnica, więc zaciekawione podeszłyśmy.

Tu są warunki przyrody :)


Podkreśliłam kościół na czerwono, ale na przyszłość muszę się nauczyć brać w kółeczko :)

Mamy i adresik :)
Maniakalnie fotografuję tablice z nazwami ulic. Czasem są czyste, jak nowe, czasem zaniedbane, jak w tym przypadku.

Za dzwonnicą ukazał się i kościółek, o którym nic wówczas nie wiedziałyśmy, w końcu przewodniki po Pradze o nim nie wspominają - mam tu oczywiście na myśli polskie przewodniki, te czeskie, bardziej szczegółowe, zapewne o nim piszą.

Byłyśmy pewne, że tak sobie zza ogrodzenia jedynie popatrzymy, ale w środku krzątał się jakiś kościelny i nas zaprosił.

Okazało się, że za godzinę miała być msza i trwały ostatnie porządki. Pan otworzył nam uprzejmie kościół, ale za wiele nie pogadaliśmy z moją znajomością języka, zresztą miał robotę.
Obejrzałyśmy pokrótce wnętrze, pokręciłyśmy się wokół świątyni i tyle, ruszyłyśmy w swoją drogę, na poszukiwanie willi. Dziś natomiast znalazłam nieco informacji w nowych książkach.

Jest to kościół parafialny pod wezwaniem św. Michała Archanioła - kostel svatého Michaela archanděla.
Okazuje się, że to jeden z najstarszych kościołów w Pradze i okolicach - romański, z XIII wieku.
Pierwsza wzmianka o nim pochodzi z 1222 roku, kiedy był on własnością kapituły królewskiej na Wyszehradzie.
Do dawnej romańskiej kaplicy z czasem przystawiono dobudowy. Część najstarsza jest wyższa, ma stromy dach i wysokie szczyty, natomiast nowsza, z psuedoromańską fasadą powstała w 1887 roku.


Nad głównym wejściem znajduje się mozaika przedstawiająca patrona kościoła. Jest to praca Bohumila Jaroša.


Wnętrze jest bardzo proste, jednonawowe, z barokowym ołtarzem, w którym znajdziemy obraz również przedstawiający św. Michała Archanioła.
Organy pochodzą z 1953 roku, zastąpiono wówczas nowymi te poprzednie z 1861 roku. Mają one swoją historię - pierwotnie znajdowały się w willi Niemców mieszkających na rogu ulic Lopateckiej i Voráčovskiej, teraz jest tam przedszkole. Pan domu był profesorem na niemieckim uniwersytecie, a małżonka akademicką malarką. Jak większość czeskich Niemców musieli opuścić Pragę po wojnie. Takie losy.
Teraz mam ochotę odnaleźć tę willę :) zresztą może nawet koło niej przechodziłyśmy, bo w tych właśnie okolicach oglądałyśmy potem domy.






W lutym 1945 roku kościół uległ częściowemu uszkodzeniu wskutek wybuchu bomby na pobliskim boisku, podczas nalotu wojsk sprzymierzonych. To dość słynna sprawa, karygodna pomyłka, tzw. navigační omyl - amerykańscy lotnicy wzięli Pragę za Drezno, które mieli zbombardować. To wówczas uległy zniszczeniu Emauzy.

Wokół kościoła znajdziemy nieco starych nagrobków i tablic epitafijnych. Niegdyś roztaczał się tu oczywiście cmentarz, założony w 1683 roku, ale został zamknięty, gdy w 1885 roku otwarto nowy w innej części Podola, bardziej na południowym wschodzie, Na Klaudiánce (byłyśmy!).






Drewniana dzwonnica, barokowa, na kamiennej podmurówce, pochodzi z XVII wieku. Ma trzy dzwony, które można usłyszeć w ciągu tygodnia w południe, a w niedziele przed mszą.
Najstarszy z dzwonów pochodzi z XV wieku, to Panna Maria, a dwa pozostałe są całkiem nowe, z 1993 roku, noszą miano Michała i Jana Nepomucena.

Štencův dům jeszcze raz (na You Tube)

  Pisałam swego czasu o tej kamienicy , a dziś trafiłam na film o niej na profilu Adama Gebriana, który dość często przeglądam. Pan Gebrian ...