Holešovice to była przemysłowa dzielnica Pragi, dziś zamienia się w rezydencyjną, rewitalizuje się :)
W maju zeszłego roku wybrałam się tam pewnego popołudnia na spacer z przewodnikiem z Praha Neznámá. Była to zresztą przewodniczka, Kateřina, w której się zakochałam i od tej pory poluję na wycieczki z nią :)
Zakochałam się też wówczas w Holešovicach i raz udało mi się do nich wrócić potem, w sierpniu. A w tym roku w maju planuję kolejny powrót, bowiem będzie tam udostępnionych do zwiedzania kilka ciekawych obiektów w ramach festiwalu Open House Praha 2019. Czyniąc plany zerkałam na mapę i stare zdjęcia i stąd dzisiejszy post. Wspominki :)
Holešovický přístav, bohater poniższych zdjęć, powstały jeszcze w 90-tych latach XIX wieku, to według słownika port albo przystań. Sama nie wiem, jak to określić, które słowo wybrać, zwłaszcza, że nie spenetrowałam drugiej strony, był to już koniec wycieczki, a i nie miałam ze sobą dokładnej mapy, więc nie odważyłam się na dalsze włóczęgi. Wyjaśniam, co mam na myśli, mówiąc dokładne mapy. Korzystania "na mieście" ze zwykłej mapy unikam, rozkładanie i składanie jest niewygodne, nie wspominając o nadziubdzianych tam małych literkach. A telefonu z mapą w internecie nie mam. Problem rozwiązuję zawsze w ten sposób, że przygotowując się wcześniej do wycieczki kseruję sobie dany fragment w dużym powiększeniu, na A4 lub nawet A3, zależy. A czasem jest to wydruk z mapy googlowskiej, bo nieraz na zwykłej mapie nie mam peryferii, które namiętnie zwiedzam :) Takie ksero wkładam do koszulki i trzymam w łapie chodząc tu i tam.
Tu już część przygotowanych na ten rok:
A tu, jak zawsze, mapki z google'a:
Jak się dostać? Tramwajem do przystanku Ortenovo náměstí. Albo z drugiej strony do przystanku Maniny. Co kto woli.
Mój post koncentruje się na ulicy V přístavu, ciągnącej się wzdłuż nabrzeża. Tu widać naszą grupkę. Ja, ponieważ zatrzymuję się, by robić zdjęcia, wiecznie zostaję w tyle i słyszę maksymalnie połowę informacji podawanych przez przewodnika. A drugą połowę zapominam bardzo szybko :) Ale przynajmniej wiem, gdzie ewentualnie wrócić.
Jak widać, wszędzie wyrastają apartamentowce. No ale dzięki temu dzielnica się ożywia, otwiera się mnóstwo knajpek, bez których Czesi nie mogą żyć. Oczywiście zanika dawna atmosfera, to nie ulega kwestii. Coś za coś. Ale też część starych obiektów, wydawałoby się skazanych na śmierć, jest remontowanych i adaptowanych do nowych celów.
A poniżej taka ciekawostka, na którą natknęliśmy się zaraz po dotarciu do rzeki.
Kościół na łodzi.
Łódź, długa na 62 metry, pochodzi z 1925 roku. To miejsce, gdzie od 2012 roku w każdą niedzielę spotykają się członkowie kościoła ICF (International Christian Fellowship, kościół ewangelicki).
Takie nieco opuszczone miejsca mają dla mnie niesamowity urok, smak dalekiej przygody, a jednocześnie jakieś rdzewiejące rupiecie kojarzą mi się z czasami dzieciństwa, czasami komuny. Z uczuciem smutku, że wszystko tak marnie się skończyło...
Te apartamentowce to część projektu deweloperskiego o nazwie Prague Marina. To zarówno mieszkania, jak i biura, kawiarnie, restauracje i tereny zielone. Docelowo ma ich być tysiąc, a pierwsze pochodzą z przełomu lat 2008 i 2009.
No, trzeba uważać!
A taki widok to musowo kojarzy mi się z Tomkiem Savyerem i rzeką Mississippi :)
Proszę bardzo, jest i dawny browar. Tam w głębi, z boku, są stoliki na świeżym powietrzu i było tego wieczora pełno! Restauracje, gospody zawsze były w Czechach ośrodkiem życia społecznego.
W głębi budynek, do którego jeszcze wrócę.
A o tym budynku wyczytałam taką historię: pewnej kwietniowej niedzieli w 2012 roku dało się słyszeć trzeszczenie, po czym uległa deformacji ćwierć słupów podpierających dom. Ewakuowano mieszkańców zarówno tego pięciokondygnacyjnego budynku, jak i sąsiedniego, z którym jest złączony. Ulokowano ich w hotelu Hilton, po czym Metrostav zajął się naprawą awarii. Już po kilku dniach uznano, że mieszkańcy mogą wrócić do swych mieszkań, choć oni nie byli co do tego tak całkiem przekonani. Jako możliwą przyczynę podawano szok termiczny albo ukrytą wadę materiału lub błędy w budowie.
Z końca ulicy widać dawne, historyczne budynki portowe.
A tu wzmiankowany już wcześniej budynek. To fragment Lighthouse Vltava Waterfront Towers, kompleksu trzech budynków biurowych. Z wysokością 80 metrów wliczany jest do dziesięciu najwyższych budynków w Czechach. Powstał w latach 2001-2004.
I jeszcze te historyczne budynki, w kontraście ze współczesną zabudową. To już ulica Jankovcova.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Grób rodziny Hrdlička na Cmentarzu Olszańskim
To jeden z najbardziej znanych i największych pomników na cmentarzu Olszańskim ( Olšanské hřbitovy ). Alois Hrdlička był prawnikiem i sędzią...
-
Na Wietnamczyków natknęłam się już pierwszego dnia w Pradze. W sąsiedniej kamienicy funkcjonował sklep Večerka , do którego udałam się zara...
-
Najwęższa uliczka w Pradze to ciekawostka, która już weszła do przewodników po mieście. Znajduje się na Małej Stranie, a przypomniałam sobie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz