Jeszcze marzec, ale już wiosna i piękna słoneczna niedziela. Do Pragi zostały niecałe dwa miesiące :)
Wracam więc wspomnieniami do równie słonecznego, ale o wiele cieplejszego majowego dnia zeszłego roku, kiedy wybrałam się na spacer do kolonii Domov na Žižkově. O jej istnieniu dowiedziałam się oczywiście ze strony Praha Neznámá i zgodnie z jej wytycznymi wysiadłam z tramwaju na przystanku Strážní. Jeżdżą tam linie 1, 9 i 11.
Na mapce przystanek ten zaznaczyłam czerwonym kółkiem.
Czyli Praga prawobrzeżna, na mapie między cmentarzem Olszańskim a Karlinem, tyle że jeszcze bardziej w prawo.
Z przystanku Strážní ruszamy w górę ulicą o tej samej nazwie.
Pierwsza przecznica to bedzie właśnie ta ulica:
Tu już możemy zrobić, co nam się żywnie spodoba - iść dalej w górę, albo skręcić w lewo, albo w prawo...
A najlepiej przyjechać tam dwa razy, w różnych porach dnia. I łazić :)
No bo trudno robić zdjęcia pod światło :)
Co nas tam czeka? Osiedle domów, prawie wiejskich, domków jak z bajki.
Ja osobiście mam lekkiego hopla na punkcie oglądania domów, obojętnie gdzie jestem.
No a w Pradze to już w szczególności :)
Gdy powstała Czechosłowacja, a stolica rozwijała się w szaleńczym tempie i zewsząd ściągali ludzie do pracy, miasto rozrosło się niesamowicie.
W 1919 roku powstała spółdzielnia dla budowy domków rodzinnych na Žižkově pod wspólną nazwą Domov. Ich właścicielami mieli stać się urzędnicy państwowi. Zamówiono projekty u czterech architektów, ale z uwagi na okazałość zaprojektowanych domów - tak przynajmniej zdawało się zamawiającym - powierzono pracę nad nowym projektem jeszcze innemu projektantowi. I tak powstały domki jedno, dwu i trzyrodzinne w jednakowym stylu: na parterze była kuchnia, dwa pokoje i łazienka z pralnią oraz przeszklona weranda, a na poddaszu można było urządzić jeszcze jeden pokój.
Oczywiście tylko część tych domów zachowała się w niezmienionym stanie. Ale tym bardziej zachwyca :)
Zapraszam na spacer!
To chyba tam będąc, pierwszy raz zwróciłam uwagę na ddrabinki i podpórki na dachach. Pamiętam, że żartowałam na fejsbuku, że dziwni ci Czesi, wyłażą z dywanem do trzepania aż na dach :)
Dopiero ktoś mi wyjaśnił, że to dla bezpieczeństwa kominiarzy - trzymanka, a nieraz nawet i siedzonka :)
Charakterystyczna sprawa - nie szukajmy na tabliczkach na domach nazwy ulicy! Co to, to nie! Tylko numer (albo dwa numery) i nazwa i numer dzielnicy. Nazwę ulicy znajdziemy tylko na jej początku albo końcu, natomiast gdy się wbijemy z jakiejś przecznicy pośrodku, pozostaje nam tylko pytać przechodniów :)
Na dziś kończę prawdziwym bajkowym cudem :)
Dom jednego z pierwszych mieszkańców kolonii, inspektora policji Mareša. Mieszka w nim jego córka, która przechowuje kronikę spółdzielni.
To jest po prosty bajeczny obrazek.
I już zapraszam na dalszy ciąg spaceru, bo oczywiście w jednym poście się nie zmieszczę, zostało drugie tyle zdjęć. Mówią, że mniej to lepiej, ale nie umiem się tak ograniczać :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Grób rodziny Hrdlička na Cmentarzu Olszańskim
To jeden z najbardziej znanych i największych pomników na cmentarzu Olszańskim ( Olšanské hřbitovy ). Alois Hrdlička był prawnikiem i sędzią...
-
Najwęższa uliczka w Pradze to ciekawostka, która już weszła do przewodników po mieście. Znajduje się na Małej Stranie, a przypomniałam sobie...
-
Na Wietnamczyków natknęłam się już pierwszego dnia w Pradze. W sąsiedniej kamienicy funkcjonował sklep Večerka , do którego udałam się zara...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz